Podobno Aiwa to grupa francusko-iracka. Podobno łączą w swojej muzyce tradycyjne arabskie brzmienia, hip-hop, raga, jungle i dub. Myślę jednak, że to najbardziej kosmpolityczny zespół świata, który ma w sobie każdą muzykę jaka istnieje. Niedawno zespół po raz drugi odwiedził Polskę, a grupa właśnie szykuje nowy krążek. Rozmawiamy z jednym z dwóch założycieli Aiwa – Naufallem, którego nie da się nie polubić. Tak jak i muzyki jego zespołu.
Kaśka Paluch
Na początek, opowiedz coś o waszym nowym albumie…
Wydaliśmy niedawno nasz trzeci krążek, z remiksami, jego tytuł to „Aiwa Remixed vol. 1” i nie jest dostępny jeszcze w Polsce, ale myślę, że będzie w ciągu tego lata, w maju albo czerwcu. Nasz najnowszy krążek dostępny w Polsce to „Elnar” czyli druga płyta, którą we Francji wydaliśmy rok temu, a u was właśnie się pojawiła, w Rockers Publishing, tej wytwórni z Wrocławia…
Miałam na myśli raczej ten nowy projekt, z marokańskim zespołem, o którym wspomina się w materiałach prasowych…
Ach ten! Tak, to zupełnie inne przedsięwzięcie. Pracujemy z zespołem, który gra tradycyjne marokańskie brzmienia, zrobiliśmy razem osiem utworów, ale krążek nie jest jeszcze gotowy, cały czas nad tym pracujemy. Chcemy jeszcze zrobić cztery czy pięć utworów do pełnego albumu, nie mogę ci jednak nic powiedzieć na temat jakichkolwiek dat wydania, po prostu nie wiem jeszcze.
W tych samych materiałach przeczytałam, że mieliście jam session z Trickym. Jak to wyglądało?
O, to było bardzo dawno temu, w 2001 roku na Montreaux Jazz Festival, największym festiwalu jazzowym w Europie. Wyglądało to tak, że graliśmy na scenie, a Tricky był na tym koncercie. Po jakichś pięciu utworach wszedł na scenę z dwoma raperami, z którymi wtedy pracował, podszedł, ha, do mnie podszedł! (śmiech) i powiedział, że bardzo mu się podoba to, co robimy i spytał czy może z nami pojammować. To była totalna improwizacja, śpiewał z nami około dwudziestu minut i świetnie się bawiliśmy. Niestety, już więcej z Trickym nie pojammowaliśmy (śmiech).
To imponujące, Tricky jest w końcu… dość znany (śmiech)
O tak! Też jestem wielkim fanem jego muzyki, zwłaszcza dwóch pierwszych albumów. Dla mnie też było to niezwykłe, wiesz, znam na pamięć jego muzykę, a on teraz śpiewa ze mną na scenie, cool (śmiech). Ale wtedy nie zachowywałem się jak fan, ja byłem po prostu muzykiem, a on – innym muzykiem na scenie ze mną, bez wzdychania typu „ooo, wow, to Tricky!” (śmiech). Bo wiesz, to był nasz koncert, on przyszedł na nasz koncert. To nie było na zasadzie: on jest Tricky a my jesteśmy Aiwa. Po prostu wspólnie grający muzycy. On też nie zachowywał się w stosunku do nas jak gwiazda, nie powiedział: „ja jestem Tricky i musicie to respektować”, nic z tych rzeczy. Zwyczajnie – spodobało mu się to, co gramy, więc zagrał z nami.
Wiem już, że lubicie jam sessions, a jak wygląda takie „studyjne” przygotowywanie waszych utworów?
Tak, jam session to specyficzna forma, Aiwa się na tym nie opiera, choć czasem tego próbujemy. Generalnie wygląda to tak, że podstawy każdego utworu komponuję ja i mój brat (Wamida – dop.red.) po czym przynosimy to do reszty zespołu i pracujemy nad tym wspólnie. Na zasadzie: tu zdejmiemy beat i zagra bębniarz, komponujemy to razem.
A co było, dla ciebie i twojego brata, motywem do tego, żeby waszą rdzenną, arabską muzykę mieszać z takimi mocno nowoczesnymi brzmieniami?
Przede wszystkim dlatego, że uwielbiamy i muzykę arabską, i elektroniczną. Nie chcieliśmy wybierać. Po prostu pomyśleliśmy: dlaczego musimy preferować tę czy tamtą muzykę? Chcieliśmy grać jedno i drugie. Poza tym mój brat urodził się w Iraku, w Bagdadzie, ja we Francji i razem dorastaliśmy we Francji. Teraz ani ja, ani mój brat, nie czujemy się bardziej Irakijczykami czy Francuzami. Jesteśmy mixem obu tych narodowości. Miesza się w nas kultura arabska i zachodnia. To wydawało nam się naturalne – czerpać z obu tych źródeł. Dla mnie osobiście, jako rapera, dużo bardziej naturalnym było rapowanie po arabsku. Nie wiem dlaczego, zastanawiałem się kiedyś: mówię po arabsku równie dobrze, co po francusku, mieszkam we Francji, więc dlaczego kiedy biorę mikrofon, automatycznie zaczynam rapować po arabsku? Życie spędziłem na Zachodzie, ale blisko związany jestem ze Wschodem. Pół na pół. Nasza muzyka jest taka sama.
Co chcecie przekazać słuchaczom w waszej muzyce?
W tekstach?
Też, ale nie tylko, w ogóle – poprzez muzykę, co chcecie wyrazić?
Aiwa ma koncepcję, jak to się mówi, open-minded. Granice nie istnieją. Mam na myśli granice krajów, ale także granice w muzyce. Nie obchodzą mnie te podziały na hip-hop, rock, dub, cokolwiek, bo dla mnie najważniejsza jest po prostu muzyka. To nasza główna idea. Nie jest to żadne polityczne przesłanie. Chyba prawdziwym, nadrzędnym przesłaniem Aiwa jest po prostu wolność. Wolność stylów, języków, wpływów.
Jak wspominacie Polskę?
Będę absolutnie szczery: to jeden z najlepszych krajów jakie odwiedziliśmy.
Naprawdę?
Tak, wiesz dlaczego? Po pierwsze: Polacy są bardzo mili. A koncerty.. w każdym mieście mieliśmy znakomite przyjęcie. Poznani ludzie zapraszali nas do siebie, na drinka, na przesłuchanie płyty czy dwóch… bardzo to było miłe. Poza tym wiesz, nie jest tajemnicą, że na przykład we Francji zarabia się więcej niż w Polsce, a mimo wszystko nie spotkałem we Francji tak hojnych ludzi jak w twoim kraju. Myślę, że w Polsce ludzie nie mają zbyt wiele, ale chcą się dzielić tym, co mają. Taka niespotykana mentalność. Polska jest dla mnie, ponieważ troszkę znam jej historię, krajem z potężnym dorobkiem, bogatą historią, kiedy chodzisz po Krakowie czy Wrocławiu, widzisz tę historię, tradycje twojego kraju. Ale z drugiej strony zdaje się, że to… młode państwo. Wiesz, dopiero co „wróciliście” do świata, komunizm w końcu upadł jakieś dwadzieścia lat temu, więc dopiero od niedawna znowu się ten kraj otworzył na świat. Kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy do Polski, tak naprawdę nikt nie wiedział kim jesteśmy. Ale co zauważyłem: ludzie w Polsce są bardzo dociekliwi. Lubią i chcą odkrywać nowe rzeczy, poznawać je. I kiedy polska publiczność nas poznała, ucieszyło mnie to, że ludzie mówili: „nie wiedziałem nic o was wcześniej, poza tym, że jesteście może podobni do Asian Dub Foundation, a teraz bardzo się cieszę, że poznałem waszą muzykę”. Poza tym organizator naszej trasy, Maken, wspaniale się nami zaopiekował. Więc spędziliśmy w Polsce znakomity czas.
Bardzo mi miło (śmiech)
Ja mówię zupełnie poważnie, nie po to, żeby ci sprawić przyjemność, bo jesteś z Polski, więc będę Polskę chwalił. Kiedy zespół dowiedział się o planowanej drugiej trasie koncertowej w twoim kraju, wszyscy naprawdę się ucieszyli. Chcieliśmy tam jechać natychmiast (śmiech).
Dziękuję więc za rozmowę i mam nadzieję, że będziecie tu przyjeżdżać regularnie.
Cała przyjemność po mojej stronie, więc ja (chwila zastanowienia, Naufalle mówi po polsku): dziękuję. Wybacz nie znam zbyt dobrze polskiego, ale to słowo doskonale pamiętam, bo bardzo często słyszałem właśnie dziękuję (śmiech).
(za umożliwienie telefonicznego wywiadu dziękujemy agencjom koncertowym Maken i Good Music)
Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 6.