The Rastafarians
„Orthodox”
(Makasound, 2010)
Trzeba być mocno przesiąkniętym ideami jamajskimi, aby mieć śmiałość nazwać tak swój zespół. Zaskoczenie rośnie, kiedy dowiadujemy się, że to zespół… amerykański, choć tylko z racji miejsca powstania, bo tworzyli go muzycy z Jamajki tylko mieszkający w kalifornijskim Santa Cruz. Grupa, której liderem był Michael „Haile Maskel” Ashley powstała na początku lat 80. i niemal w roku powstania nagrała jedyny album, który właśnie wznawia wytwórnia francuska specjalizująca się w „wykopaliskach” (choć okładka pierwszego wydania znacznie się od tej nowej różni).
Jeśli ktoś myśli, że muzyka The Rastafarians to smętne zawodzenie przerywane pukaniem w bębenki, to jestem pewien, że zostanie mile zaskoczony. Oczywiście, muzyka grupy to roots a najczęściej pojawiającymi słowami są Jah i rasta. Jednak w tym roots czuć niezwykłą pulsację porównywalną z najświetniejszymi okresem Congos czy Black Uhuru.
Jeśli chodzi o klasyczne brzmienia, znakomitymi kompozycjami są „This Ya Music” oraz „Jah Greatest Blessing”. Jednak korzenie to nie wszystko, bo w utworze tytułowym rytm jest zaskakująco zbliżony do ska, a w „A Love We Deal Wit” uwagę przykuwa bluesowa harmonijka. Jeśli ktoś będzie miał okazję, niechaj sięga po ten album bez żadnych „ale”. Dla miłośnika roots reggae wart jest niemal każdych pieniędzy, a każde jego odpalenie będzie ucztą dla uszu.
Jarek Hejenkowski
Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14