Dubtonic Kru „Dub Tonic”

0
1137
Dubtonic Kru
„Dub Tonic”
(White Stone, 2009)

Znana z projektu Rastasize grupa jamajskich muzyków prezentuje materiał autorski, na który w Polsce, mimo wszystko i mimo woli, będziemy patrzeć przez pryzmat ich ubiegłorocznego albumu nagranego z Dawidem Portaszem i Krystianem „K-Jah” Walczakiem.

Gdy jednak, nieco na siłę, pozbyć się tego, nazwijmy to, odium wspomnień, słyszymy rootsową, solidną płytę, których ostatnio na Jamajce straszliwie mało, bo przecież korzeniom głębszy pokłon oddawany jest głównie poza wyspą. Jestem pewien, że gdybym wydawnictwo to przyjmował „na sucho”, spodobałoby mi się bardzo.

Gdy jednak przypomnimy sobie o Rastasize (zresztą Dawid śpiewa w jednej z piosenek), wtedy wychwytujemy głównie różnice między obiema płytami. Przede wszystkim krążek Dubtonic Kru jest mniej monotonny. Jamajczycy przekonują, że obracając się w kręgu roots reggae-dub, można grać różnorodnie (brawurowy wstęp „Vibz Time”, a zaraz po nim surowo-roostowy „Born Jamaican”), oddawać hołd pionierom („Shine Eye Gal” wiadomo czyje oraz gościnny udział Ernesta Ranglina) i grać bardzo fajne duby („Balance”).

Znalazło się nawet miejsce dla soulowej ballady („Rise Up”). Rozstrzyganie i licytowanie, czy muzycy wypadają lepiej na albumie Rastasize, czy swoim, jest raczej bezsensowne. Zdecydowanie ważniejsze jest to, że to po prostu bardzo dobre reggae.

Jarek Hejenkowski

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14

DODAJ KOMENTARZ