Jeden zabity, a kilku artystów rannych w wyniku ostatnich strzelanin na Jamajce. Ich koledzy apelują o zaprzestanie nagrywania piosenek gloryfikujących przemoc. Pytanie jak długo dancehall obędzie się bez gun-salutów, skoro na ulicach Kingston w maju wybuchła wojna, a bohaterem pierwszych stron gazet stał się gangster, którego ekstradycji chcą Amerykanie, a którego bronią slumsy budując na ulicach barykady.
Jarek Hejenkowski
Oneil Savage z Voicemail został ciężko postrzelony w napadzie rabunkowym. Dostał pięć kul, kiedy usiłował wszcząć alarm, gdy próbowano mu ukraść rano samochód w Kingston. Zmarł dwa tygodnie później w szpitalu.
Z kolei popularny w latach 90. deejay Louie Culture (naprawdę nazywa się Lewin Brown) został postrzelony w sklepie z oponami. Siedział podobno przed sklepem z jego właścicielem, gdy podjechał tam samochód, wysiadł z niego nieznany sprawca i kilkakrotnie strzelił w kierunku mężczyzn. Bandyta uciekł. Ranny został także nawijacz Mad Cobra. Strzelano do niego, bo światła jego auta zbyt mocno dawały po oczach grupie młodych ludzi.
Incydenty wywołały wiele reakcji samych muzyków. Mr Vegas podkreśla choćby, że Oneil był pozytywnym człowiekiem i nie gloryfikował w swoich piosenkach przemocy. – Bandyci zwykle nie strzelają do artystów, bo to ich idole. Ale teraz już nie ma żadnych barier – ocenia z kolei operator sound systemu Stone Love, Winston Powell.
Jednak artyści zostali zepchnięci na dalsze strony jamajskich gazet w związku z historią nieznanego dotąd na święcie Christophera „Dudusa” Coke’a, któremu zarzuca się kierowanie przejętym po ojcu gangiem Shower Posse na międzynarodową skalę handlującym bronią i narkotykami. Shower, czyli prysznic, to określenie od gradu kul, którym członkowie gangu zasypują wrogów.
O ekstradycję gangstera wystąpiły do jamajskiego rządu Stany zjednoczone. Premier Jamajki Bruce Golding początkowo stosował uniki, ale wreszcie ugiął się i zgodził się na ekstradycję Dudusa.
W związku z informacjami, że bandyta przebywa w Tivoli Gardens w Kingston, do wyprawy w celu jego ujęcia zaczęli szykować się stróże prawa. Tu jednak dała znać niepokorna część mieszkańców, którzy ustawili na ulicach barykady składające się z samochodów, lodówek opon, worków z piaskiem i czego tylko się dało.
W mieście zaczęły się strzelaniny. Doszło do ataków na cztery komisariaty, w wyniku których dwóch policjantów zostało zabitych, a kilku rannych. – Jasnym jest, że przestępcy zdecydowali się na skoordynowane ataki na siły bezpieczeństwa – ocenia komisarz policji Owen Ellington.
Stróże prawa poprosili więc praworządnych mieszkańców dzielnicy o ewakuowanie się z niej lub zamknięcie w domach. W części miasta wprowadzono stan wyjątkowy. Do najmniej bezpiecznych dzielnic miasta wjechali żołnierze w wozach opancerzonych. W wyniku strzelanin zginęło kilkadziesiąt osób.
W związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego premier wystąpił ze specjalnym i dramatycznym w swoim wyrazie orędziem do narodu. Bo rząd przyznał wreszcie, że nie poradził sobie z falą przestępczości.
– To punkt zwrotny dla narodu, który został skonfrontowany z siłami zła, bo one uczyniły nasze miasto jedną ze stolic świata pod względem zabójstw. Musimy stawić czoła temu zjawisku z determinacją i ostatecznie je rozwiązać – powiedział Bruce Golding mieszkańcom Jamajki.
Ci jednak są podzieleni. Bo dla biedoty z Kingston Dudus stał się kimś w rodzaju Robin Hooda albo bardziej swojskiego dla nas Janosika. Mnożą się głosy, że to on, a nie policja, jest gwarantem bezpieczeństwa na ulicy.
– Dudus rządzi całą wyspą. Ma „w kieszeni” wszystkie gangi jamajskie i bez niego nic się tu nie dzieje. Czasami ludzie mówią, że ma większą władzę niż politycy – ocenia Krystian „K-Jah” Walczak, który nagrywa na Jamajce drugi album Rastasize i tam zastały go zamieszki.
– Jezus umarł za nas, my umrzemy za Dudusa – to jeden z kartonowych transparentów pokazywanych mediom przez mieszkańców. I najgorsze, że większość wydaje się wierzyć w to, co wypisuje na tych tekturach.
To wszystko sprawiło, że ostatnie dni maja w Kingston zaowocowały nieustającą kanonadą strzałów oraz płonącymi domami i samochodami na ulicach. Do grupy broniącej dostępu do Dudusa dołączyły bowiem inne gangi wypowiadając wojnę policji. Były uzbrojone nie tylko w broń palną, ale też w granaty czy wyrzutnie rakiet. Z powodu bitew w mieście zawieszono nawet loty samolotów.
Część narodu odebrała zresztą całą sprawę jako mieszanie się USA do spraw ich kraju, a w ostatnich miesiącach nastroje przeciwko rządowi Stanów Zjednoczonych były wojownicze w związku z wprowadzaniem przepisów ograniczających możliwość wjazdu do nich.
Niemal wszyscy są też rozczarowani ekipą rządzącą krajem i coraz więcej słychać głosów o tym, że wyprowadzenie wojska na ulice to gwóźdź do trumny dla ekipy Bruce’a Goldinga. Tym bardziej, że nie do końca wyjaśniona została sprawa kancelarii prawnej, która blokowała ekstradycję Dudusa do USA i która jest związana z… partią rządzącą krajem.
Bowiem wniosek o ekstradycję czekał na rozpatrzenie blisko rok, a gabinet w Kingston odmowy tłumaczył faktem, że oskarżenia oparto na…nielegalnych podsłuchach. Stąd wzięły się nawet żarty o tym, że w Kingston wolno handlować bronią, a łamanie prawa to podsłuchiwanie.
– Wiarygodność jego ekipy za granicą jest jeszcze mniejsza, niż w kraju. Świadczą to relacje światowych mediów. Przecież oni łączą bezpośrednio rząd z narkotykowym biznesem. W tej chwili nie widzę możliwości, aby wizerunek ten został odbudowany – profesor Brian Meeks z Instytutu Społeczno-Ekonomicznego.
Dudus został zatrzymany miesiąc po zamieszkach. Ale ich echo wciąż słychać choćby dlatego, że zginęło mnóstwo ludzi. Media podają różne dane dotyczące zabitych i rannych, ale najczęściej wymieniana jest liczba siedemdziesięciu zabitych.
Ujęcie gangstera było oczywiśćie kwestią czasu, ale jamajski superglina Reneto Adams ostrzega, że nawet jego zatrzymanie nie zakończy sprawy. – Jeśli zostanie zatrzymany, trzeba będzie zwiększyć bezpieczeństwo w strategicznych miejscach. To bardzo wpływowy w środowisku przestępczym człowiek – mówi policjant, który założył z komando do walki z przestępczością charakteryzujące się bezwzględnością porównywalną z bandytami.
Na Jamajce ze zdwojoną siłą wraca tymczasem debata dotycząca przestępczości. Od początku roku do połowy kwietnia zostało tam zamordowanych 463 ludzi. Mieszkańcy wyspy oceniają, że rząd nie robi wystarczająco wiele, by powstrzymać falę przemocy.
– Obie partie bratały się z przestępcami, a teraz mamy tego skutek – ocenia ostro jeden z internautów komentujących ostatnie wydarzenia na Jamajce.
Opozycja ekipy rządzącej już wzywa premiera do dymisji. Tylko, że niektórzy mieszkańcy wyspy zauważają, że tamci politycy są tak samo łasi na pieniądze, co ci obecnie u steru i tak naprawdę nie ma specjalnej różnicy, kto sprawuje władzę.
O bitwie w Kingston i gangsterach oraz przemocy w mieście w maju rozmawialiśmy z Krystianem „K-Jah” Walczakiem, który znalazł się w wirze majowych wydarzeń podczas nagrywania drugiej płyty Rastasize.
– Co się działo w Kingston przez ostatnie dni? Miałeś do czynienia z jakimiś nieprzyjemnymi zdarzeniami? Jest niebezpiecznie?
– W Kingston, głównie Downtown, trwają zamieszki związane z szefem jamajskiej mafii Dudusem, o którego upomina się amerykański rząd w związku z popełnionymi przez niego przestępstwami i wykroczeniami na terenie USA. Słychać strzały na ulicach, spłonęło kilka budynków, wszędzie można napotkać wozy pełne uzbrojonej policji, wozy pancerne i barykady. Część miasta jest nieprzejezdna. Policja rewiduje mieszkańców wyspy w poszukiwaniu broni. Krajobrazowi miasta stale towarzyszy huk silników helikoptera patrolującego wszystko z góry.
– Domyślam się, że z pozycji cudzoziemca sprawy wyglądają inaczej, niż opisuje to jamajska prasa…
– Moim zdaniem, z całej tej gry politycznej, wychodzi tylko na to, że giną niewinni i nieświadomi niczego ludzie, którzy wręcz pokochali Dudusa i gotowi są za niego walczyć. Dudus jest filantropem, który wybudował na Jamajce szkoły i szpitale, który karmi wiele jamajskich rodzin, który w ich oczach to istny Robin Hood z pistoletem.
– A co mówią o całej sprawie ludzie na ulicy? Bo podobno Dudus to ktoś tak samo wysoko postawiony ja premier.
– Jak zawsze głosy są podzielone. Jedni, jak wspomniałem, będą go za wszelką cenę wybielać i bronić, natomiast druga część głosów cieszy się na przykład z przybycia wojsk amerykańskich, które mogą pomóc uwolnić wyspę spod ręki gangstera.
– Słyszałeś w ogóle o Dudusie przed tym zamieszaniem? Bo ja, przyznam się, że nie.
– Nie, do dzisiaj mam zresztą problem czy wymawiać Dodos czy Dudus (śmiech).
– Jak jest odbierany fakt, że partia premiera miała powiązania z kancelarią, która broniła Dudusa?
– Dla większości stało się pewną normą, regułą, że politycy mają powiązania z mafiami i światem przestępczym, co dotyczy nie tylko Jamajki ale i całego świata. Osobiście uważam, że i jedno, i drugie bez siebie nie potrafi funkcjonować, są od siebie zależne i to jest fakt.
– A co mówią o tych strzelaninach, gangsterach muzycy, z którymi pracujesz?
– Jakiś czas temu, podczas nagrywania jednej z naszych piosenek, która znajdzie się na nowym albumie Rastasize zatytułowanym „Shine on Bright” doszła nas smutna wiadomość o Oneilu z Voicemail, z którym nasi muzycy się znali i pracowali. Co mówią? Z tego, co zauważyłem, to oni raczej są przyzwyczajeni do tego, że ktoś ze znajomych ginie na ulicy od kuli lub noża. Smutne, ale prawdziwe…Cała sytuacja, tu na Jamajce, sprawiła, że musieliśmy wstrzymać prace nad płytą. Mamy nagraną część piosenek. Reszta, niestety, musi poczekać.
– Czy z twojego punktu widzenia, rzeczywiście gangsterzy byli dotąd w stanie zapewnić większy porządek na ulicach slumsów, niż policja?
– Czy większy porządek, to nie jestem w stanie powiedzieć, ponieważ teraz można zaobserwować, że większość ludzi tu w mieście raczej czuje się bezpieczniej widząc wozy policyjne oraz uzbrojonych stróżów prawa. Ale wiem też, że nikt lepiej nie zrozumie człowieka z getta jak drugi człowiek z getta i wydaje mi się, że często było tak, że gangsterzy wiedzieli lepiej, czego potrzebują „ludzie ulicy”, niż ktokolwiek inny.
– Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stróże prawa są traktowani na jamajskich ulicach niemal tak samo jak w Polsce przez dresiarzy – jak „psy”. Z tym wyjątkiem, że u nas do nich się raczej nie strzela…
– To prawda, gdy dochodzi do starć, nie ma barier. Walka toczy się naprawdę i wszystkie chwyty są dozwolone. Szaleństwo…
– Czy śmierć Oneila z Voicemail i postrzelenie Mad Cobry są wydarzeniami, które zatrzymają falę piosenek i przemocy w dancehallu?
– Nie wydaje mi się. Jak znam mentalność Jamajczyków, raczej to wszystko zadziała w drugą stronę. Zacznie się fala piosenek, która jeszcze bardziej to podkreśli.
Artykuł ukazał się w magazynie Free Colours nr 14.