Bydgoski zespół, po kilku latach przerwy, znów nagrał solową płytę. Bo choć ich eksperymenty z muzykami Jah Division były fajne, to trzeba przyznać, że stęskniliśmy się za ich własnymi dźwiękami. Dlatego jeszcze przed wydaniem albumu „Lolo-loko”, rozmawialiśmy z gitarzystą i wokalistą zespołu, Dymitrem „Dymolem” Czabańskim.
Rozmawiał: Jarek Hejenkowski
Na materiał sygnowany tylko przez Dubska kazaliście sobie czekać długo, bo cztery lata. Nagrywanie też krótko nie trwało, bo ponad rok.
Od płyty „Avokado” minęły 4 lata, ale w międzyczasie nagraliśmy Dubska Division, a także singla „Kumple”. Płytę nagrywaliśmy faktycznie ponad rok, z racji tego, że przy naszej kanciapie do prób, znajduje się Madżonga Studio prowadzone przez perkusistę zespołu Jarka Hejmanna. Dzięki temu mogliśmy nagrywać sobie wszystko na spokojnie. Jarek nagrał i zmiksował cały materiał, a mastering zrobiono w studio As One.
Czy projekt z Gerbertem Moralesem jeszcze funkcjonuje, a jeśli tak, to na jakich zasadach?
Ten projekt, z racji odległości jaka dzieli Bydgoszcz od Moskwy, nie funkcjonuje. Ale kto wie, może jeszcze kiedyś, spotkamy się z Gerą. Sympatycznie by było.
Tytuł i okładka krążka sugeruje waszą fascynację parowozami.
Jeżdżenie pociągiem ma swój klimat, sprzyja też nawiązywaniu znajomości. Czasami możesz mieć przesiadkę gdzieś w środku nocy na jakimś zadupiu i czujesz się dość niesamowicie. Lokomotywy i dworce mają jakąś tajemnicę i wolność w sobie. To nie jest tak jak jazda autostradą, gdzie nic się nie dzieje, byle tylko szybciej. Nuda.
Ale dworzec kolejowy w Bydgoszczy piękny nie jest.
Dlaczego? Mnie się podoba.
Płyta zaczyna się z przytupem, a sekcja dęta pokazuje, że w sumie, aż tak bardzo wokaliści potrzebni nie są (uśmiech).
No pewnie tak bardzo nie są. Na płycie „Avokado” też pierwszy numer był instrumentalny, tylko że tamten był bardziej dub, a ten bardziej ska. Właściwie to nie jest ska tylko kujawiak. Dlaczego Kujawiak, nie powiem, żeby nie robić reklamy pewnemu produktowi spożywczemu, do którego mamy słabość. Skoro mowa o instrumentalistach-melodystach, to oprócz dętych, należy wymienić gitarzystę Grzyba (znanego jako Grzybi-King) oraz klawiszowca Jacha.
Czy „Strzelaj” słusznie kojarzy mi się z „Get Up, Stand Up”
Nie myśleliśmy o tym przy robieniu tego kawałka, ale właściwie masz rację. Chodzi o to żeby zbudzić się, powstać i strzelać. W powietrze oczywiście.
Słowa w piosenkach są niezwykle oszczędnie używane. Bardzo często powtarzane są te same, nazwijmy to, sekwencje słowne. W prostocie siła?
Hm, sekwencje słowne, powiadasz. Powtarzanie ich to chyba dość powszechne zjawisko w piosenkach w ogóle. U nas to się też czasem zdarza. Teksty na płycie są chyba dość zróżnicowane. Są love-songi, są protest-songi i są też głupawka-songi.
W „Idę do ciebie” słychać bluesowo brzmiącą harmonijkę. Lubicie bluesa?
Harmonijki nagrywał Michał Kielak, to jest prawdziwy bluesman. Na co dzień gra z zespołem Kasa Chorych. Spotkaliśmy się z nim nie po raz pierwszy, nagrywał na „Avokado” i zagrał z nami parę koncertów. Spotkania te zawsze są inspirujące i kończą się późną nocą.My też lubimy bluesa, to są korzenie. Słychać go prawie w każdym gatunku muzycznym od reggae po heavy metal. W pierwotnej postaci słuchamy go jednak dość rzadko.
Tytuł „Mama” wskazuje hołd dla rodzicielek, ale odbieram w tekście też, ekhm, sympatię do kobiet dojrzałych.
Nie wiem czy dojrzałych, czy niedojrzałych. U nas w zespole jest już kilkoro dzieci i ich mamy prezentują się pięknie. Ta piosenka to jest taki komunikat, że piękne mamy chodzą po ulicach. Nie wierzysz? To otwórz oczy i wyjdź na ulicę.
Kiedy słucham „Babilońskiego systemu”, to jakbym słuchał dla nagrań hołdu dla Izraela, bo nawet charakterystyczne dla Brylewskiego słowa-klucze się tam pojawiają.
Hm, piosenek o Babilonie było wiele. Chyba pierwszym skojarzeniem powinny być słowa Marleya, które są wprost przetłumaczone w piosence „Babylon system is the vampire”. W tekście pojawiają się „Kapłani Szatana” znani z Izraela, którego bardzo szanujemy. Poza tym jednym zwrotem nie widzę tam jednak żadnych podobieństw z Izraelem. No chyba że takie, że to też reggae.
Czy piosenka „Barcelona” jest inspirowana jakimiś konkretnymi wydarzeniami historycznymi? Bo jest taka sugestia w tekście. I o czym właściwie jest ta piosenka?
Piosenka jest mniej więcej o tym, że jak ktoś kiedyś śpiewał: „Masz wybór, masz przygody albo nie masz przygód”. Przytoczona jest tam prawdziwa historia z ‘36 roku z Barcelony. Wtedy w trakcie rewolty anarchiści napadli na bank i spalili na placu skradzione tam pieniądze. Chyba na końcu piosenki, kiedy jest przyspieszenie, oni palą te pieniądze i tańczą wokół ognia. Ta historia to miał być tylko pretekst. Chodziło o stan umysłu, w którym jedziesz na maksa.
Można dojechać do Złej Wsi Wielkiej lokomotywą? Bo to jakoś po drodze na Toruń jest?
Zławieś Wielka leży miedzy Toruniem a Bydgoszczą. Przyjeżdża tam jeden pociąg późną nocą.
Na albumie mnóstwo gości. Niektórzy znani, inni mniej. Jaki był klucz ich doboru?
Klucz był taki, że słuchaliśmy surowej wersji jakieś piosenki i myśleliśmy sobie „o, tu by się przydał Daniel na tabli, albo Kuba na wokalu”. Po czym dzwoniliśmy do kolegi muzyka, on przyjeżdżał i nagrywał. Wszyscy goście to nasi znajomi. Pochodzą z różnych klimatów, od perkusjonalisty Morrisa Mungoa, który na co dzień gra w Berlinie w etnicznych składach afrykańskich, po Tomka Pawlickego, klasycznego muzyka grającego pierwszy flet w bydgoskiej operze.
Domyślam się, że nowy album powinni kupować kolejarze. Ale pewnie nie tylko do nich jest ta płyta skierowana?
Oczywiście zależy nam na tym, aby ta płyta trafiła do kolejarzy i umilała im ich pożyteczną pracę. Polecamy ją jednak także wszystkim fanom reggae i muzyki w ogóle, ponieważ jest spoko-loko.
Materiał ukazał się w magazynie Free Colours nr 14.