Senk Że „Mocna czwórka”

0
1084
Senk Że
„Mocna czwórka”
(Funky Dub Production, 2010)

Stołeczny zespół od początkowej błazenady oraz robienia sobie jej z niemal wszystkiego stopniowo wyewoluował do muzycznego kabaretu. Poza feerią dźwięków, w których dominuje dancehall i reggae, przemyca niezwykle istotne treści.

Chłopaki wciąż są wesołkami, ale to już nie grupa chwaląca się, że gra „najgorsze ragga w mieście” (tak naprawdę już w okresie debiutu grali jedno z lepszych). O płycie tej rozmawiać nie można nie oddzielając muzyki od słów. Bo jest ona klasycznym przykładem, że wszystko rozgrywa się na dwóch równoległych poziomach, niekoniecznie ze sobą współgrających. No bo choćby na lekkim podkładziku tanecznym łudząco podobnym do najsłynniejszej pościelówy East West Rockers toczy się poważna opowieść w „Obudź mnie” poświęcona kierunkowi, w którym zmierza ludzkość.

Ale najpierw o muzyce, której autorami są przeważnie Tomek „Radikal Irie” Konca oraz Piotr „Mista Pita” Zabrodzki. Najwięcej jest dancehallu, bo grupa z założenia miała wykonywać tę muzykę. Niemal w każdej kompozycji są więc szybkie rytmy taneczne, a już kompletnym szaleństwem jest „Wawela funk” pozornie zamykający album (pozornie, bo na płycie jest jeszcze czternasta, nieopisana kompozycja). „Senki” robią też muzyczne skoki w bok. Końcówka „Farmacji zła” przypomina najlepsze czasy Atari Teenage Riot, gdzie elektroniczne dźwięki uderzają nasze uszy z iście punkową ekspresją.

Zabawy elektroniką jest zresztą zdecydowanie więcej (mocne „Niech to frunie”). Są też nawiązania do klasyki. W „Arii avarii” wykorzystany jest Sleng Teng, a „Muzyczny elektrowstrząs” to rasowy roots. Ważna jest też produkcja. Ten album wydaje mi się najlepiej brzmiącym w dyskografii zespołu.

Nie wiem, czy może nie urażę trochę chłopaków, ale czasem ważniejsze od muzyki wydają mi się słowa w większości piosenek. Główna w tym zasługa Marcina „Duże Pe” Matuszewskiego oraz Mista Pity. Jest rachunek sumienia dla społeczeństwa XXI wieku („Obudź mnie”), satyra na wszechobecną polską prowizorkę („Aria avaria”), opowieść o tym jak w jajo robią nas koncerny medyczne („Farmacja zła”), historia krajowego alkoholizmu („Alkopolizm”) czy opowieść o motoryzacji i nie tylko („Wielbłąd”).

Panowie z grupy niczym srogie szkolne pielęgniarki rozprawiają się z brudem na muzycznej scenie („Higiena”) oraz wyzywają do bitwy na dykcję Korę z Maanam w „Muzycznym elektrowstrząsie” (brzdęk bum cyk w szczebrzeszynie wstrząs, to muzyczny gąszcz – to elektrowstrząs”).

O „Mocnej czwórce” nie można napisać zwyczajnie, że to dobra płyta, bo byłaby to dla niej krzywda. To album ważny dla polskiego dancehallu, bo od czasu „Jeden” Bob One’a nie mieliśmy w polskim reggae tak ważnego manifestu. Najlepsza piosenka: „Obudź się”. Cytat albumu: „Kiedy Senk Że same lepią się pierogi, Kiedy Senk Że to rapują stawonogi”.

Jarek Hejenkowski

Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 16.

DODAJ KOMENTARZ