Z Natural Mystic widzimy się często, mijając się na różnych festiwalach czy koncertach, gdzie występują. Bywa też tak, że razem jesteśmy zwykłymi uczestnikami ciekawych muzycznych wydarzeń. Nie pamiętam, ile lat minęło od naszego poznania się. Ale to nie jest w tym wstępie najważniejsze. Liczy się metamorfoza, jaką Naturale (jak ich nazywamy) przeszli. Od grania elektrycznego (często bardzo mocnego) do czysto akustycznych brzmień. A że zamiana ta bardzo się podoba, niech świadczy entuzjastyczne przyjęcie przez publiczność na festiwalu Afryka w Toruniu. Ta „nowa twarz” chwyciła i o tym, choć nie tylko, rozmawialiśmy z Gabi i Rafikiem po ich występie na świętochłowickiej Reggae Night.
Zima i I&Igor
Skąd pomysł na nową twarz zespołu Natural Mystic?
Gabi: Był to pomysł bardzo spontaniczny. Powstał, bo chcieliśmy zagrać jeden wyróżniający się od tego, co robiliśmy dotychczas, koncert w sosnowieckim klubie „Pod Spodem”. Występ okazał się sukcesem, publiczność przyjęła nas bardzo dobrze. Zarejestrowaliśmy ten koncert i po przesłuchaniu stwierdziliśmy, że to właśnie ten moment by coś zmienić i grać akustycznie. Po odejściu naszego poprzedniego wokalisty Michała, potrzebowaliśmy świeżości i ten koncert nam to dał.
Czy to nie jest tak, że po prostu formuła wcześniejszego grania wyczerpała się? Różnica jest jednak bardzo duża.
Gabi: Mieliśmy dość sporo materiału by grać elektrycznie (pamiętam koncerty prawie 3-godzinne które zespół dawał w formie elektrycznej – dop. aut.).Granie akustyczne bardzo nas cieszy, jest dobrą zabawą. I na razie nie chcemy wracać do tego, co graliśmy kiedyś, choć może się okazać, że z czasem zatęsknimy za elektrycznym graniem.
Taka forma występu wydaje się doskonale funkcjonować w małych klubach. Jednak doświadczenia ostródzkie, gdzie graliście dla dużej publiczności, nie potwierdzają tego.
Rafik: Po festiwalu w Ostródzie można spokojnie powiedzieć, że na większej scenie też sprawdza się doskonale!
Gabi: Dużo zależy od ustawienia na scenie, to przede wszystkim. Jak wszystko dobrze hula, to nie ma różnicy czy to klub, czy plener.
Rafik: My nie idziemy w stronę takiej typowej stylistyki koncertów unplugged, świeczek, nastroju i tym podobnych… nie gramy na siedząco. Instrumenty są akustyczne, ale energii nie brakuje.
Czy taka zmiana instrumentów jest trudna?
Gabi: Myślę, że dla fanów było to bardzo dużym zaskoczeniem, kiedy panowie zamienili instrumenty elektryczne na akustyczne. Cały zespół włożył w tę metamorfozę mnóstwo pracy. Wiele godzin prób, by dobrze zagrać koncert. Zmiana nie była taka straszna, nikt nie odszedł, przyszedł za to nowy wokalista. I to był strzała w dziesiątkę. Takie brakujące ogniwo po odejściu poprzedniego wokalisty.
Widać duże postępy w waszym graniu i z niecierpliwością czekamy na nową płytę. Singiel już jest.
Rafik: Tak, jest w bardzo małym nakładzie.
Gabi: Nowy materiał jest już gotowy, zostały tyko małe poprawki. Chcielibyśmy, aby płyta ukazała się jak najszybciej.
Jaka jest różnica w nagrywaniu płyty akustycznej od takiej typowej elektrycznej?
Rafik: Długi czas się przygotowywaliśmy do wejścia do studia. Na próbach nagrywaliśmy to, co robimy, by sprawdzić, jakie jest brzmienie. W studio „Radioaktywni” nagrywaliśmy po trzy instrumenty jednocześnie, na początek bębny, kontrabas i gitarę Gołego. Każdy w osobnej kabinie, aby uniknąć przesłuchów. Reszta zespołu łącznie z wokalami grała z nami, tylko że w realizatorce. Następnie do kabin wszedł Marian z akordeonem i Fazi z drugą gitarą, potem Janek z trąbką i Gabi z Kinkiem. Chodziło o to, by uzyskać taką energię jak na koncertach… Nie nagrywasz sam swojego śladu, tylko grasz razem z zespołem. Chcieliśmy, aby było „na żywca” i udało się. Różnica jest taka, że nie używaliśmy do nagrania żadnych wzmacniaczy. Wszystkie instrumenty zostały ujęte bezpośrednio za pomocą mikrofonów.
Kto, teraz pisze wam teksty? Kiedyś robił to Michał.
Gabi: Teraz Kinek, czasami Fazi. Ja nie umiem przelać swoich emocji na papier, choć może kiedyś się to zmieni?
Ponad połowa tekstów jest po angielsku. Czy to świadomy wybór?
Gabi: W języku angielskim łatwiej jest śpiewać. Ale jest nacisk, by było więcej piosenek po polsku. Nasze teksty nie są łatwe, ale mam nadzieję, że w naszym ojczystym języku równie dobrze zostaną przyjęte. W każdym razie będzie więcej po polsku na pewno.
A nie ciągnie was trochę w stronę folkowych rytmów?
Rafik: Coś w tym jest. Ocieramy się o różne gatunki, trudno to nazwać typowym reggae. Jaki by to nie był gatunek, zawsze będzie to Natural Mysticowe granie!
Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 16.