Gdyby istniało urządzenie nazywające się Rechotomierzem, to jego wskaźniki osiągnęłyby maksimum podczas rejestracji reakcji polskich muzyków na wieść o rozstrzygnięciach Grammy. Śmiech, rozczarowanie, zażenowanie, złość – takie są odczucia po werdykcie.
Po raz trzeci w ciągu ostatnich 4 lat wygrał Ziggy Marley, a polscy muzycy i promotorzy nie kryją rozstrzygnięciem rozczarowania.
– Żenada. To jest konkurs nie na najlepszą płytę reggae w roku, tylko na najnowszy album z rodziny Marleyów, którzy trzymają łapę i nie pozwalają nikomu spoza ich szajki wygrać zasłużenie – komentuje Marek „Dreadsquad” Bogdański, który miał nadzieję, że wygra Raging Fyah, ale przyznaje, że od lat podchodzi bez emocji do tego konkursu. – Ale to bardzo niesprawiedliwa i krzywdząca akcja dla muzyków, którzy chcą coś osiągnąć w reggae – dodaje.
Promotor i dziennikarz jest także bardzo rozczarowany, czym dał wyraz na Facebooku. – Miałem nadzieję, że może będzie inaczej, a jest tak samo jak zawsze. Ta płyta do dla mnie nudy na pudy – zauważa.
Także gitarzysta i wokalista Tabu, Marcin „Sushi” Suchy nie kryje rozczarowania rozstrzygnięciem, które zapadło w Los Angeles.
– Lubię Ziggiego ale te nominacje do Grammy reggae to jest jakiś śmiech na sali. Oni żyją w swoim świecie od lat. Amerykańskie bandy reggae można policzyć na palcach jednej ręki i zawsze wszyscy mają nominację – skomentował na Facebooku.
Artur Szklarczyk, dziennikarz Polskiego Radia i portalu Noisey.com zwraca uwagę na powierzchowność werdyktów.
– Bez względu na muzyczną klasę kolejnych rozśpiewanych dzieci Boba Marleya nagrody trafiające do nich co roku (tym razem padło na Ziggiego) są dowodem na to, że Akademia Grammy patrzy (czy raczej słucha) bardzo powierzchownie. Gdzie laury dla takich „młodych pistoletów” modernizacji (ale nie tylko) roots, jak Chronixx, Protoje, Jesse Royal, Jahdan Blakkamore czy zjawisk na scenie reggae w rodzaju The Frightnrs czy Xana Romeo? – pyta retorycznie.
Arek “Bozo” Niewiadomski, czyli nasz redakcyjny spec od muzyki jamajskiej i patois, także nie rozumie decyzji.
– Osobiście w kategorii Best Reggae Album obstawiałem Rebelution, których podziwiam od kilku lat, a którzy cieszą się coraz większą popularnością – zwłaszcza za Oceanem. Będąc w Stanach w ubiegłym roku ich album był bardzo szeroko komentowany, a świetlne reklamy dostępne były nawet na lotnisku w Las Vegas. Bardzo szanuję Raging Fyah, ale ich czas jeszcze przyjdzie. Album Ziggy’ego “ZM” nie wniósł niczego nowego w konwencji, przypuszczam, że nawet nie umocnił pozycji artysty na światowych scenach, ale decyzja jury jest niepodważalna – choć trudna do zrozumienia – komentuje Bozo.
Ziggy Marley otrzymał Grammy 2016 za płytę „Ziggy Marley” i jest to jego siódme takie wyróżnienie, a trzecie od 2014 roku.