First Light Orchestra – Reggae z Florencji

0
1680

Bella Firenze od początku swego istnienia, przyciągała artystów nie tylko z Italii, ale i z całego świata, w poszukiwaniu natchnienia. Do dziś stanowi wyjątkowe miejsce na mapie kulturalnej globu. Miejsce szczególnego przepływu idei, ludzi, a tym samym styku różnorodnych kultur i środowisk. Stąd nie dziwi fakt, ze stała się także miastem z prężnie działającą sceną muzyczną związaną z reggae, roots, dub, czyli nurtami muzycznymi, które od zawsze przekraczały granice kulturowe. I właśnie tutaj, na gruncie florenckim, w 2005 roku powstała The First Light Orchestra. Grupa założona przez muzyków pochodzących z różnych części Włoch, z charyzmatycznym liderem, wokalistą, i gitarzystą Pavle Djukic’em (Serbem urodzonym w Londynie) na czele.

First Light Orchestra poza własnymi licznymi koncertami, współpracowała z takimi artystami jak Fido Guido (jeden z najbardziej charakterystycznych i wszechstronnych singjay’ów na scenie włoskiej muzyki reggae-dub, pochodzący z Taranto) czy z poetką z RPA, Natalią Molebatsi. Przez ponad 2 lata koncentrowali się także na rejestrowaniu swoich numerów. Na początku 2007 roku ich utwór „Soul Brutaliozation” wyszedł na składance w hołdzie ludom Chiapas.W lipcu 2008 ukaże się długo oczekiwany pierwszy 10” winyl zrealizowany przez Matxino Records, który zawiera utwory „Natty Dread No Dead”, „Before It’s Too Late” i „Under Pressure Skank”. Utwory zostały częściowo nagrane w analogowym studiu Pavle we Florencji, a następnie ukończone i zmiksowane w Lone Arc Studiios w Santander, w Hiszpanii, przez Roberto Sancheza, znanego ze współpracy z takimi zespołąmi jak Basque Dub Fundation czy Lone Ark Riddim Force oraz Earl 16, Kiddus I, Alpheus. 

 

Rozmawiała: Eva Rossal
Na zdjęciu: Pavle Djukic

 

Na początek będzie banalnie, zacznę od nazwy… Skąd First Light Orchestra? Nie ukrywam, że zastanawiając się nad potencjalną odpowiedzią znalazłam kilka swoich interpretacji dotyczących skróconej nazwy. Na przykład: FLO skrót od FLORENCE, a poza tym w wymowie zbliżone do ang. flow, ale jaka jest właściwa odpowiedź?To zabawne, ponieważ  sądzę, że nikt z nas nie myślał nigdy o tym, że FLO może być skrótem od Florence. Zapewne dlatego, że zazwyczaj myślimy o naszym mieście jako Firenze…Ale to nie jest głupi pomysł! O tej interpretacji związanej ze słowem „flow” myśleliśmy także… Nazwa grupy nie jest typowa dla zespołów grających reggae i nie ukrywam, że miało to dla nas znaczenie. Osobiście nigdy nie byłem zwolennikiem popularnych i jak dla mnie nudnych nazw, zawierających słowa takie jak „roots”, „reggae”, „rasta”, „family”, „sensi” i tym podobne. Wybór słowa „orchestra” był czystym żartem, ponieważ w zespole nie ma wielu osób, a ponadto gramy roots reggae, stąd miało to zabrzmieć ironicznie. To rodzaj gry z przyzwyczajeniami, oczywistościami społeczeństwa, które wszystko wokół próbuje skategoryzować. Z kolei jeśli chodzi o pozostałą część nazwy „first light”, to pochodzi od jamajskiego tłumaczenia słów „tomorrow” albo „dawn”.

Skoro już jesteśmy przy temacie nazw i Florencji, czy uważasz, że możemy mówić o specyficznym środowisku muzyki reggae tutaj we Florencji? Czy jest coś, co wyróżnia akurat to miasto na tle innych miast włoskich?
Z czysto muzycznego punktu widzenia nie sądzę, by można było mówić o jakimś specyficznym środowisku reggae we Florencji. Zespoły czy sound systemy we Florencji nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle innych miast czy regionów Włoch. Jeśli miałbym wskazać na szczególne miejsce na mapie Włoch, to byłoby to Salento w regionie Apulia, na południu, gdzie naprawdę dużo się dzieje i gdzie muzycy, stworzyli swój własny i niepowtarzalny styl śpiewania, oparty na lokalnym dialekcie. Pozostałe ważne miejsca we Włoszech to Neapol, Rzym i Turyn – także ze względu na to, że tam muzyka reggae pojawiła się po raz pierwszy. Z kolei obecnie muszę przyznać, że w północno-wschodnich Włoszech zaczyna się robić interesująco ze względu na powstające tam projekty oparte o UK-dub style. Ale jeśli nawet nie uważam, by istniało jakieś specyficzne środowisko reggae we Florencji, to sądzę, że sam region Toskanii miał duże znaczenie. Wiele istotnych zespołów w latach 80., które „zamieniły” muzykę punkową na brzmienia reggae, wywodziło się właśnie z Toskanii. Wracając do Florencji, jedna rzecz, którą muszę przyznać, to fakt, iż przez wiele lat miałem okazję być na licznych koncertach najważniejszych wykonawców reggae właśnie tutaj, we Florencji czy w okolicach. Wychowywałem się Londynie, ale od 18 roku życia mieszkam we Florencji i czasem myślę sobie, że miałem wielkie szczęście wejść w środowisko reggae właśnie tutaj. Wydaje mi się, że dzięki regularnym koncertom organizowanym przez Flog Auditorium (Jedno z najważniejszych miejsc na mapie kulturalnej Florencji – dop. aut.), widziałem tutaj na scenie o wiele więcej artystów grających reggae niż mógłbym obejrzeć w Londynie. I właśnie te cotygodniowe koncerty takich artystów jak Linton Kwesi Johnson and the Dennis Bovell Dub Band, The Rasites, Israel Vibration, The Abyssinians, Tidal Waves, Mad Professor, Terrakota, The Mighty Diamonds prawdopodobnie przyczyniły się w dużej mierze do powstania idei o założeniu zespołu reggae..

Inspiracje muzyczne? Może coś włoskiego?
Głównie jamajskie i brytyjskie roots reggae i dub z lat 70., ale każdy z nas ma odmienny gust i podłoże muzyczne. Na przykład, Marco, nasz bębniarz uczył się przez wiele lat z muzykami z Senegalu i stąd wkłada w naszą muzykę trochę afro. Perkusista, Alessandro, zaczynał grać rocka, ale także grał bardzo dużo samby. Giacomo uczył się grać zarówno na basie elektrycznym, jak i kontrabasie i w rzeczywistości jest  bardzo wszechstronnym muzykiem z bardzo dużym doświadczeniem w różnego rodzaju zespołach – począwszy od folku z południowych Włoch, do fusion i jazzu, a skończywszy na stylu disco village people. Keybordzista, który nagrał z nami 2 kawałki na vinyl jest bardzo dobrym muzykiem reggae, ale dobrze czuje się także w soul i funk, co przypuszczalnie można usłyszeć na winylu. Jeśli o mnie chodzi, to wychowywałem się słuchając wszelkiego typu muzyki. Uczyłem się gry na pianinie oraz perkusji, zanim w wieku 18 lat sięgnąłem po gitarę. Nie sądzę jednak, by ktokolwiek z zespołu czerpał inspiracje z muzyki włoskiej. Owszem, jest jeden zespół z Włoch, który bardzo lubię – Train To Roots z Sardynii. Jednakże ich inspiracje są takie same jak w naszym przypadku – Misty In Roots, Steel Pulse, Matumbi, The Wailing Souls – i nie można powiedzieć, że muzyka którą grają jest „włoska”.

Stanowicie mieszankę kultur, nacji, preferencji muzycznych, a jednocześnie wasz przekaz wydaje się być jednolity i spójny. Co stanowi wątek przewodni w twoich tekstach, na ile utożsamiasz się z ideami głoszonymi przez środowisko reggae?
Piszę teksty do piosenek i w ten sposób przekazuję moje idee. Niektóre utwory są bardziej osobiste, inne bardziej uniwersalne, ale ogólnie w przeważającej części stanowią mieszankę obu tych rzeczy. Nawet, wtedy gdy śpiewam o miłości lub relacjach między ludźmi, pamiętam, że komunikacja między dwojgiem ludzi jest zawsze naznaczona wpływem kultury i społeczeństwa oraz ciągłą walką o wolność. Ale konkretnie… Utwór „New Inqusition” mówi o zakłamaniu badań nad AIDS i HIV, „Soul Brutalization” o zagładzie  lasów, która w rezultacie jest zagładą nas samych, naszych dusz, podczas gdy „Less Lonely” jest hołdem złożonym trzem ludziom Masanobu Fukuoka, Emilia Hazelip and Neil Summerhill, którzy zainspirowali mnie do rozmyślań nad pytaniem czy społeczeństwo, w którym żyjemy, jest „zdrowe”. Inne dwa utwory, które wyszły w tym momencie na naszym pierwszym 10“ winylu – „Natty Dread No Dread” mówi o rewolucji i o tym jak walczyć z represjami, które nigdy nie będą w stanie zniszczyć ducha prawdziwych rewolucjonistów, ponieważ oni zawsze powrócą w każdym pokoleniu oraz „Before It’s Too Late”, który z kolei jest bardziej introspekcyjny, jest rozważaniem nad tym, że każdy z nas w głębi duszy wie co jest w życiu złe, a co dobre dla nas, to znaczy, że bez sensu jest uciekanie od siebie i nie konfrontowanie się z naszymi lękami i obawami. Można powiedzieć, że moje utwory generalnie nie są typowymi utworami „rasta”. Chyba, że skupimy się na fakcie, iż ruch rastafari opiera się w dużej mierze na przekonywaniu ludzi do konieczności bycia zgodnym z samym sobą, nawet kosztem wykluczenia społeczeństwa i nie godzenia się na bycie niewolnikiem. Ale pomimo, że nie wierzę w boskość Haile Selassie czy nie preferuję utworów o marihuanie, myślę, że – pomijając kwestie muzyki – przekaz rewolucji to coś, co mnie bardzo mocno przyciągnęło do reggae. Ale najważniejszy dla mnie jest mój własny pogląd na sprawy, który niekoniecznie zawsze jest typowy dla utworów rasta.

To wszystko teoria a co z praktyką? czy partycypowaliście czynnie w jakichkolwiek projektach społecznych, międzykulturowych?
Zawsze popieramy działania squatów, centri popolari autogestiti, centri sociali (We Włoszech istnieją swego rodzaju centra, skupiające stowarzyszenia lub wolontariuszy, którzy zajmują się propagowaniem „alternatywnych” form aktywności kulturalnej. Członkowie zazwyczaj wywodzą się ze środowisk lewicowych i antagonistyczne nastawionych wobec oficjalnych form działalności kulturalnej – dop. aut.) i realizowanych przez nich projektów, często międzykulturowych. W zeszłym roku uczestniczyliśmy w projekcie popierającym walkę ludów Chiapas z Meksyku o wolność do życia na ich własnym terenie w sposób, który sami wybiorą. Ponadto staramy się współpracować międzykulturowo na poziomie muzyki. Jedno z najciekawszych takich spotkań miało miejsce kilka lat temu, kiedy mieliśmy okazję spotkać i odbyć tournee z niesamowitym zespołem z RPA, Tidal Waves. Było to naprawdę wyjątkowe spotkać tych nieprzeciętnych ludzi i godnych podziwu muzyków i wymieniać doświadczenia, nie tylko muzyczne. Z kolei dzięki nim, poznałem na Rototom Sunsplash Festival (w Udine w Północnych Włoszech – dop. aut.) Natalię Molebatsi, poetkę z RPA. Była tam, by zaprezentować swoje utwory i od samego początku spodobała mi się jej osobowość i charyzma. Podczas rozmowy z nią narodził się pomysł wspólnego występu na scenie, który został zrealizowany kilka tygodni później. Chciałbym, żeby pojawiła się także na naszych produkcjach, ale dotychczas nie mieliśmy na to wystarczająco dużo czasu. Mam jednak nadzieję, że już niedługo będziemy mogli zrobić coś wspólnie… Z kolei w zeszłym roku, w sierpniu, mieliśmy okazję uczestniczyć w Samostan Reggae Festival w Słowenii, gdzie spotkaliśmy wiele interesujących postaci. Dla mnie, z muzycznego, ale i humanistycznego punktu widzenia, najciekawszym okazał się kontakt z zespołem grającym heavy dub z Zagrzebia, Radical Dub Kolektiv, którzy zaskoczyli mnie brzmieniem, ale i „etyką punkową” w stylu „do-it-yourself”. Ale, generalnie rzec ujmując, zawsze z wielką przyjemnością uczestniczę w projektach, gdzie bezpośrednio dzięki muzyce mogę pomóc. Mam nadzieję, że będzie jeszcze mnóstwo tego  typu okazji.

Kiedy będziemy mogli usłyszeć was na koncertach w Polsce?
Niestety, nie wiem! Próbowaliśmy zorganizować coś w przeszłości z chłopakami z Paprika Korps, ale ostatecznie nie było to możliwe ze względu na ograniczony czas. Obecnie nie koncertujemy. Było trochę zmian, a teraz koncentrujemy się na produkcji i dystrybucji nagrań, ale mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli przyjechać do Polski na koncert. Słyszałem, że tam reggae rośnie w siłę.

Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 9.

DODAJ KOMENTARZ