Niestety, wygląda na to, że jednego z najlepszych nawijaczy w historii dancehallu nie zobaczymy już na żywo w Polsce, choć niektórzy promotorzy nad tym się zastanawiali. Ninjamana został skazany za zabójstwo na dożywocie, a o przedterminowe zwolnienie będzie się mógł ubiegać dopiero po 25 latach odbycia kary.
To de facto niemal wyrok śmierci dla 51-letniego obecnie artysty, który naprawdę nazywa się Desmond Ballentine.
Do zabójstwa Ricardo “Ricky Troopera” Johnsona doszło 16 marca 2009 roku. Według prokuratorów, Ninjaman, jego syn Jahneil oraz inni ludzie weszli na podwórze przy Mall Road w Olympic Gardens i oddali kilka strzałów do mężczyzny, który wychodził z lokalu. Johnson, który był na podwórku, został śmiertelnie postrzelony.
Decydujące były zeznania mężczyzny, który uciekł z podwórka, a który zeznał, że to Ninjaman oddał do niego dwa strzały. Świadek jest objęty programem ochrony czemu trudno się dziwić, gdy zerknąć na “renomę” wokalisty oraz jego licznych fanów. Zarówno Ninja jak i jego sympatycy do aniołów nie należą.
Od czasu zabójstwa Ninjaman i jego syn (również skazany) przebywali za kratkami, a następnie wyszli za kaucją. W ostatnich latach wokalista starał się kreować swój pozytywny wizerunek.
Jak relacjonują media, po ogłoszeniu wyroku, Ninjaman się uśmiechał. Jego adwokat Valerie Neita-Robertson, powiedziała, że jej klient będzie odwoływał się od wyroku.
Wyrok na nawijacza jest szeroko komentowany, bo Ninjaman jest juz drugim artystą, który został skazany za zabójstwo. Pierwszym był Vybz Kartel.