Alborosie
„2 Times Revolution”
(Greensleeves, 2011)
Sycylijczyk z Jamajki, który stał się kilka lat temu objawieniem sceny reggae powraca z nowym albumem. Po pierwszych przesłuchaniach można dojść do wniosku, że Alborosie, nagrywając drugą płytę chciał ugryźć jak największą ilość muzycznych motywów i nurtów istniejących w reggae.
Mamy tu więc syntetyczne brzmienie lat 80. („International Drama” z ciekawą opowieścią o podróży do Stanów), nowojorski reggae-rap z połowy lat 90. („Raggamuffin”), roots w stylu Culture („Soul Train”) i Black Uhuru („Rolling Like A Rock”), lovers rock („You Make Me Feel Good” z Etaną), odrobinę gospel („Jesus He’s Coming”), a nawet klimaty rodem od Manu Chao („La Revolucion”)…
Doskonale wypada „Respect Yourself” z Juniorem Reidem. W zasadzie na każdym kroku doszukiwać się można nawiązań i zapożyczeń, ale trzeba Alborosiemu przyznać, że tworzy swoją muzykę ze smakiem, temperamentem i niebywałym dbaniem o szczegóły.
Każda z piosenek to potencjalny wypełniacz parkietów z klasycznym rewolucyjnym przekazem (dostaje się wojnie, Szatanowi, politykom, policji…). Dawno nie było płyty, która tak bardzo stawiałaby na połączone siły słów i muzyki. Koniecznie.
Łukasz Rybak
Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 17.