Alicetea „Muzyka moja broń” (Lou & Rockers Boys, 2008)
Herbatka Alicji już w tytule płyty zaznacza, że będzie prowadziła muzyczną walkę. Dlatego zdziwią się ci, którzy szukają tu leniwego reggae.
Dla Alicetea walka to żywioł i taka też jest jej muzyka – szybkie reggae („Nestaffaraj”), sporo ska (bardzo fajny „Nowy Exodus”) i czasem nawet punkowy wykop („Radio Bagdad”) oraz riffy rodem z Rage Against The Machine („Funky Koval”).
Na tej płycie zwraca uwagę przede wszystkim bardzo ciekawa barwa głosu wokalisty. Czasem przesadza on jednak z natężeniem słów i odnoszę wrażenie, że piosenki są zbyt często zbytnio napakowane tekstem. Drażnić może też maniera przeciągania słów („Ogień”). Fajnie, że zespół nie sili się na angielszczyznę i snuje swoje opowieści po polsku.
Silnym punktem ekipy jest też niezwykle czysto i energetycznie brzmiąca sekcja dęta. Alicetea to zespół, który debiutem mocno zamieszał na polskiej scenie, bo miał ku temu potencjał. A już na pewno spodobał się fanom CGB i Etny.
Debiut wypadł bowiem bardzo okazale i choć wydanie od razu płyty było zaskakujące, bo formacja nie pojawiała się wcześniej często na większych imprezach, to tym bardziej zaskoczenie było miłe.
Jarek Hejenkowski