Chezidek
„Judgement Time”
(JahSolidRock/Hearbeat, 2010)
Kocham Chezideka. Było tak zawsze i czego by nie nagrał będzie tak dalej. Ten 37-latek wiele razy wydawał znakomite single i udowadniał swoją bardzo wysoką pozycję wśród jamajskich artystów. Unikalny głos i klasyczny styl śpiewania artysty jest kwintesencją kondycji współczesnego roots reggae.
Nowy album dla holenderskiej wytwórni potwierdza to doskonale. Na 9 płyt przez niego nagranych tę postawiłbym na 4., a może nawet 3. miejscu. Ubiegłoroczne „Herbalist” i „I Grade” moim zdaniem nie dorastają jej do pięt. Zdziwiło mnie w pierwszej chwili podejście artysty w kwestii zamieszczenia na krążku discomixów 12”, od razu wspomniałem jednak lata 80. kiedy forma ta była bardzo popularna (wersja wokalna splata się płynnie z instrumentalną) – i pomysł ten w efekcie bardzo mi się spodobał.
Otwierający płytę „Ganja Tree” już zdążyłem zaliczyć do obowiązkowych pakietowców i z przyjemnością puszczę go niejednokrotnie na imprezie. Ale i kolejny „Live and Learn” ma coś w sobie, szczególnie w warstwie tekstowej. Przecudne są melodie – bardzo bogate, harmoniczne, mocno pulsujące. W „On The Move” saksofony mistrza Deana Frasera dodają magicznego wręcz uroku. Za to melodyka „Chant Dem” od razu porwała w pląs tak mnie, jak i moją królową.
Holendrzy z JahSolidRock na featuring wciągnęli swojego podopiecznego Benaissę i ten też pokazał się z pięknej strony. Podsumowując trzeba napisać, że płyta jest naprawdę świetna i trzeba ją po prostu mieć. Z pewnością nie będzie obrastać kurzem na półce. Ja twierdzę nawet, że do końca roku albumów na tak wysokim poziomie pojawi się dosłownie kilka.
Bozo
Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 14