Gdybyście zapytali mnie, których 10 hiszpańskich artystów/bandów z kręgu muzyki reggae cenię najbardziej, to z miejsca wyliczyłbym Sr. Wilsona, Roberta Sancheza, Raggattack, Bass Culture Players, Gondwanę, Morodo, Cultura Profeticę, Sergenta Garcię, Chalart58, a stawkę uzupełniłbym zawodnikiem, który dał się poznać dzięki dużym umiejętnościom łączenia słów i tworzenia świetnych rymów
DACTAH CHANDO
Pochodzący z Teneryfy Antonio Fernando Bethencourt Sosa pojawił się na scenie dość niespodziewanie w 2009 roku, kiedy to objawił się pod pseudonimem Dactah Chando towarzysząc Frankowi Delle z Seeed w ramach trasy koncertowej promującej album „Before I grow old”. Musiał okazać się znakomitym kompanem pokoncertowych spotkań towarzyskich, gdyż zdążył nawiązać dużą ilość kontaktów w branży muzycznej, a jego kariera właściwie od wejścia nabrała niewiarygodnego tempa. W bardzo krótkim czasie udało mu się podjąć współpracę z wieloma znakomitymi artystami, m.in.: Waynem Wonderem, Alpha Blondym, Brinsleyem Forde, Wailersami , Juniorem Murvinem czy Queen Ifricą. Pierwszy album artysty („Clara”) pojawił się w 2011 roku i zebrał bardzo pozytywne recenzje, głównie z uwagi na jego różnorodność, choć artyście zarzucano śpiewanie jedynie w języku hiszpańskim. Do wydania kolejnego, wyprodukowanego przez Roba Smitha aka RSD krążka „Sabiduria Roots” upłynęło 3,5 roku. W międzyczasie Chando ciężko pracował licznie koncertując m.in. w Niemczech, Francji, Belgii, Wenezueli czy Mauretanii, a także będąc gościem Ostróda Reggae Festiwalu w sierpniu 2012 roku. Ponoć drzemie w nim coś, co sam nazywa „Reggae-canario-style”, a co sprawia, że muzyka którą tworzy jest znakomitym połączeniem jamajskiej tradycji i hiszpańskiej melodyjności. Zresztą występy w całej Europie wraz z berlińskim Reggaetronic Bandem dobitnie to potwierdziły. Wydany w 2016 roku 3-ci album „Ansestral” także został ciepło przyjęty mimo znów hiszpańskojęzycznych tekstów. Za ten krążek odpowiedzialny był Umberto Echo, który nadał mu charakterystyczny szlif, rozpoznawalny jeśli idzie o działkę producencką tegoż mistrza konsolety. Dactah Chando wolny czas najchętniej spędza na desce surfingowej i ten letni, lekko leniwy, wyluzowany, nadmorski klimat da się wychwycić w jego utworach. Końcówka 2017 roku to album „Live”, którego zamysłem było oddanie energii towarzyszącej koncertom artysty. Niemniej jego fani ciągle czekali na świeże produkcje. I tak już 27. kwietnia pojawia się najnowszy, 6-ty (wliczając wydany w październiku 2015 roku maxi-singiel „Tu Juicio”) krążek artysty „Global CityZen” wydany przez Achinech Productions, a dystrybuowany w kooperacji Soulfire Artists i Galileo Music.
Nad całością produkcji czuwał Umberto Echo, a samemu Chando towarzyszył zespół koncertujący na co dzień z Gentlemanem – The Evolution Band. Krążek składa się z 9 nowych kompozycji oraz 2 dub mixów. Zaskoczeniem jest fakt, iż w znacznej części zaśpiewany jest po angielsku, przez co z pewnością zwiększy zainteresowanie artystą w skali globalnej. Mi osobiście podoba mi się łączenie tekstów po hiszpańsku i angielsku w jednym utworze. Free Colours ma swoje typy wśród piosenek na tym albumie. Należą do nich fantastyczny, ciepły „My Way” (mający także swoją hiszpańską wersję „Sigue Tu Camino”) oraz melancholijny „Forever”, który z pewnością zaczaruje publiczność niejednego z letnich festiwali w nadchodzącym sezonie.
Sprawdźcie ten album koniecznie podobnie jak daty koncertów Dactah Chando w Europie – być może przytrafi się Wam okazja zobaczenia go na żywo. Polecam serdecznie!
Arkadiusz “Bozo” Niewiadomski