Dezarie „The Fourth Book” (Afrikan Roots Lab, 2010)
Mistyczna Królowa z St. Croix kolejny raz dokonuje pięknej odsłony. Od debiutu „Fya” minęło już 9 lat i patrząc przez pryzmat czasu teraz dopiero w pełni potrafię pasjonować się dokonaniami tej sympatycznej wokalistki. Dezarie jest śpiewaczką iście soulową – jednakże wybrała reggae jako nośnik emocji swoich niebanalnych tekstów. Każdy jej album trzeba rozpatrywać w dwóch kategoriach – muzycznej i lirycznej.
Tym razem muzycznie jest nastrojowo. 10 skrojonych niczym pejzaże melodii – płynących, tętniących, miejscami transowych. Na to nakłada się znakomita warstwa tekstowa wsparta świetnym wykonaniem. Wokalistka nie stroni od mistycyzmu i w swoich pieśniach zapuszcza się głęboko w duszę i serce. Dla osób duchem słabych być może płyta okaże się miałką, miejscami oazową – dla mnie jednak jest to zbiór prywatnych modlitw. W dodatku znakomicie zrealizowanych i co najważniejsze znakomicie zaśpiewanych.
Lubię słuchać tego krążka zwłaszcza w pochmurne i zmęczone dni – nastraja pozytywnie i skłania do refleksji. Dezarie z pewnością należy do nietuzinkowych artystek, idących własną drogą – pełnych konsekwencji i uporu. Właśnie dlatego już od debiutu jest tak cenioną wokalistką. Zaryzykujcie sięgnięcie po ten album jeśli macie „otwarte uszy” – naprawdę warto.
Bozo
Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 15.