Andre Johnson, znany lepiej jako Jah Mason, to kolejny wokalista spod sztandaru Bobo Shanti, który odwiedził nasz kraj. Rozpędu jego karierze nadał wydany w 2006 roku hit „My Princess Gone”, chociaż fani soundsystemowego grania w brytyjskim stylu kojarzyli już jego głos z nagranego dwa lata wcześniej albumu „Most Royal”. Tegoroczny Ostróda Reggae Festival był okazją, aby Jah Mason pokrótce opowiedział o swojej karierze również tym czytelnikom Free Colours, którzy do tej pory o nim nie słyszeli.
Ostróda, 15 sierpnia 2010 r.
Rozmawiali: Grzesiek ‘manfas’ Kuzka, Krzysiek Wysocki
Jak rozpoczęła się twoja muzyczna kariera, jak zacząłeś śpiewać?
Moja kariera rozpoczęła się ponad 10 lat temu, właściwie to około 15 lat temu. Spotkałem Juniora Reida, który wydał moje pierwsze profesjonalne singlowe nagranie („Selassie I Call We” – przyp. red) . Potem poznałem Jah Cure’a, który wprowadził mnie do David House. Nagrywałem nieco dla Flames, trochę dla labelu Beresa Hammonda, różnych labeli, także europejskich.
Możesz opowiedzieć coś więcej o Flames Family?
Flames Family to przede wszystkim dobrzy ludzie, Tony Rebel i cała załoga. Byłem częścią tej rodziny, a potem zacząłem działać sam. To jak kiedy kończysz college i zaczynasz iść swoją drogą.
Rastafari ma wiele domów. Ty wybrałeś Bobo Shanti…
Rastafari jest dla wszystkich, dla całego świata. Rastafari to miłość, uczciwość, zasady – cały czas przestrzegam szabatu i składam dzięki Panu. To nieustanna codzienna praca, dzień po dniu. Bobo Shanti to jedność, wiedza dla ubogich. Używam muzyki jako środka, który pomaga roznosić przesłanie po całej ziemi. Dlatego jestem tu dzisiaj – by przekazywać słowa prawdy.
Niektórzy Bobo uważają branżę muzyczną za część babilońskiego systemu, co o tym myślisz?
Ale o której części mówią? Kiedy śpiewasz o prawdzie, żaden Bobo nie będzie przeciwko temu. Czasami artyści wysyłają inny przekaz, ale słowa prawości to zawsze zwycięstwo dobra nad złem.
Wybrałeś pseudonim Jah Mason (ang. Mason – budowniczy). Czy czujesz się jak budowniczy?
Ja nie czuję się jak budowniczy, ja jestem budowniczym. Buduję jedność w mojej wspólnocie.
Część twoich numerów opiera się na rytmach mocno dancehallowych, inne to głęboki roots, które z nich wolisz?
Nie dzielę w ten sposób muzyki. Jedyny wybór, to wybór pomiędzy dobrem i złem, możesz dostawać różne riddimy, ale jeśli śpiewasz o prawości, to wszystko jest w porządku. Jak mówi stare powiedzenie: „nawet na plecach diabła możesz dojechać do Syjonu, ale musisz wiedzieć, w którym momencie zeskoczyć”. Jeśli dodajesz do riddimów pozytywny przekaz, aby pokonać zło, to jest dobre.
W 2004 nagrałeś dla Jah Warriora LP „Most Royal”- jakie widzisz różnice miedzy nagrywaniem w Anglii i na Jamajce?
Jamajka jest miejscem, gdzie ta muzyka ma korzenie. Zanim album odniesie sukces na świecie, musi odnieść sukces na Jamajce. Anglia i Jamajka to inny sposób produkowania i wydawania płyt. Przesłanie jest to samo, ale styl jest odmienny. Nie potrafię osądzić, który jest lepszy.
W 2006 roku nagrałeś wielki hit „My Princess Gone”. Czy jego popularność miała duży wpływ na twoją karierę?
Tak, nagrałem go dla VP Records. Zdobyłem za niego wiele nagród, duże uznanie, odbyłem wiele tras koncertowych.
Od twojego debiutu w 2002 nagrałeś już co najmniej tuzin albumów. Skąd czerpiesz inspirację, aby nagrywać aż tyle?
Z tego samego miejsca, z którego czerpię inspirację do nagrywania każdej jednej z moich piosenek – z każdego dnia mojego życia, z tego co mnie otacza.
W 2010 roku nagrałeś swój ostatni jak dotąd album „Keep Your Head Up”. Czego można się po nim spodziewać?
Nagrałem go z jamajskimi braćmi mieszkającymi w Los Angeles. Na razie to tylko wydawnictwo internetowe. Po moim powrocie na Jamajkę postaram się je opublikować w tradycyjny sposób.
Słyszałem, że od pewnego czasu żyjesz w Warszawie, którą uczyniłeś kwaterą główną podczas swojej europejskiej trasy. To prawda?
Trudno powiedzieć, że tu żyję, przebywam tu jakiś czas, ale Warszawa to dobre miejsce, żeby w nim zamieszkać.
Byłeś na jakichś warszawskich imprezach reggae?
Tak, byłem na jednej, a teraz przyjechałem na ten festiwal.
A twoje najbliższe plany?
Jest ich tak dużo, ale nie wiem co się wydarzy, więc trudno mi o tym teraz mówić. Powiem wam coś teraz, a potem się okaże, że musiałem zmienić plany (śmiech). Przekażcie młodym w Polsce, żeby trzymali swoje głowy wysoko i nigdy się nie poddawali. Życie to wielka podróż.
Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 15.