KILER „Zanim odejdę”

1
491

Wydawnictwo własne 2023

Rafał „Kiler” Pulkowski prezentuje swoją retrospekcję artystyczną z ostatnich dwudziestu lat działalności. Człowiek, który swoim uporem i zaangażowaniem doprowadził do stworzenia własnego studia nagraniowego  oraz wyprodukowania tejże płyty zasługuje na solidną porcję słów o dotychczasowym dorobku. „Kiler” pochodzi z mojego miasta, czyli Kędzierzyna-Koźla i odcisnęło to piętno na pierwszym z dwudziestu utworów, ponad minutowy manifest rockowy z  mocnym przekazem przypomina czym oddycha się w „stolicy benzenu”. Po tej krótkiej, acz ostrej brzmieniowo kompozycji, wkraczamy w świat bliższy stylistyce reggae.  Rafał bryluje między dancehall’em a hip hopem, sięgając po  chwytliwe riddimy, które wykorzystuje do budowania narracji osadzonej na refleksji nad życiem. Aby upiększyć swoje piosenki Kiler zaprasza do współpracy ciekawych gości, nie tylko z kręgów reggae’owych. I tak na przykład w piosence „Muzyka porwie” pojawia się Arci, znany sympatykom raggamuffinowego stylu, ponadto słyszymy Rafała Nosala głosowo i z gitarą akustyczną (niby człowiek z innej bajki, ale odnalazł się świetnie w tej formule). Utwór „Vibe” , jako żywo przypomina mi dokonania, nie zdziw się Kiler, niemieckiej sceny dancehall z kręgu Culcha Candela. W „Turn Around” za melodyjne wokalizy odpowiada N’Swagga, natomiast Czabaka i nasz bohater zbliżają się coraz bardziej do „nawijek” ,które za moment wyjdą poza trójbarwną pulsację. W przypadku kilku utworów istotną postacią z perspektywy muzycznej jest Damian „Struna” Surow, który odpowiada za kompozycje, ale przede wszystkim brzmienie gitar i formy solówek. Tu muszę podzielić się pewnym wnioskiem, który opiera się o piosenkę „To Ty” – ballady jednak nie są silną stroną tego krążka, szczerze odradzam. Tak płynnie zbliżamy się do przeplatających się utworów z kręgu hip hop i dancehall, czasem z lekkim zabarwieniem popowym ( „Znajdź siebie w tym”), albo na riddimach , które bujają osiedlową melorecytacją. Nie ukrywam, że poważnym zaskoczeniem jest dla mnie piosenka „Hej dziewczyno”,  wyróżniająca się prostym rytmem ska, ale niestety nie trafia do mnie jej przekaz. Na koniec dostajemy latino z fajną akustyczną gitarą, a po nim niespodzianka – ukryte tracki, które są remixami, gdzie pojawia się również wersja jungle’owa. Co naprawdę budzi mój szacunek, jeśli chodzi o płytę Kilera, to fakt, że nie stroni od tradycyjnych  instrumentów, chociaż sięga obficie i po digitale, wykorzystuje wokodery, co nie przeszkadza  eksperymentować. Natomiast współpraca z lokalnymi muzykami udowadnia ilu otacza nas utalentowanych ludzi. Polecam wszystkim z umysłem otwartym na różnorodność, którym nie towarzyszy ortodoksyjne przywiązanie do gatunków.

I&Igor

1 KOMENTARZ

DODAJ KOMENTARZ