Marlon James „Krótka Historia Siedmiu Zabójstw”

0
1271

Wydawnictwo Literackie

Dawno nie było okazji do recenzowania książki, w której tło stanowi muzyka reggae, co nie dziwi, gdyż tego typu literatura nie gości zbyt często na naszym rynku wydawniczym. Myślę, że w wypadku prezentowanego przeze mnie tytułu, zdecydowały inne względy niż miłość do brzmień z Karaibów. Autor „Krótkiej Historii Siedmiu Zabójstw” , to Jamajczyk, a jakże, lecz obecnie mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy w historii laureat Nagrody Bookera pochodzący z Wyspy, otrzymał ją w 2015 roku. Twórca kilku powieści  powiązanych z jamajską kulturą i historią, jak chociażby „Księga nocnych kobiet”, czy „Diabeł Urubu”. Być może, właśnie przyznanie tej prestiżowej nagrody spowodowało zainteresowanie Wydawnictwa Literackiego tym autorem. Mniejsza o to, dzięki wydaniu tej powieści,  otrzymaliśmy ciekawy obraz Jamajki trzech dekad XX wieku.
Nie jest łatwą sztuką czytanie „Krótkiej Historii Siedmiu Zabójstw”, a tym bardziej karkołomnym zabiegiem musiało być tłumaczenie tekstu książki, dlatego warto docenić to, co zrobił Robert Sudół. Nasz redakcyjny specjalista od patois, czyli Arek „Bozo” Niewiadomski, pewnie potwierdzi, że sztuka to nie lada by oddać ducha jamajskiego języka. Nie zdziwił mnie fakt, że pośród recenzji niektórych czytelników spotkałem się z niezrozumieniem dla klimatu panującego w powieści. Tej wulgarności, homofobicznych i seksistowskich gadek bohaterów „Krótkich historii…” , a jednocześnie celowości w błędach pisowni i ortografii. Oczywiście, czasem to męczy oczy i budzi wątpliwości (szczególnie nauczyciela sprawdzającego prace uczniowskie – przypis autora recenzji), ale podkreśla charakter i odmienność kulturową. Z drugiej zaś strony, dla człowieka fascynującego się od lat jamajskimi rytmami, to głębsze wejście w świat, w którym rodziło się reggae, flagowy produkt obok sportu i kawy Blue Mountain, nie mówiąc już o innym rodzaju roślinności.
Nie zamierzam tutaj popisywać się wiedzą na temat tego kraju, bo wiem, że wśród czytelników tej recenzji, będą i ci, dla których „rajska Wyspa” jest otwartą księgą z racji odbytych podróży, czy też rezydowaniu w opisanym miejscu. Dlatego wracam do powieści.
W recenzjach, do których dotarłem, podkreśla się znaczenie sprawy zamachu na Boba Marleya, mnie wydaje się jednak, że to tylko jeden z wątków tej książki. Kluczowy, bowiem wpływa na narrację przez większa część powieści, ale doszukiwałbym się szerszego kontekstu historii zapisanych przez Jamesa. Zabieg z licznymi bohaterami pozwolił autorowi na poruszenie szeregu skomplikowanych kwestii obyczajowych. Piękna Wyspa z folderu wycieczkowego, to miejsce niebezpieczne, rządzone przez donów, którzy potrząsają lokalną polityką i najbardziej dochodowym „biznesem”, w tym celu wyciągają żołnierzy z getta, a ci odurzeni władzą nad życiem i prochami bawią się dobrze, lecz krótko. Jamajka, czyli kobieta, matka wielu dzieci, pogardzana i walcząca o swą godność. Tu James uderza nawet w legendarnego „Śpiewaka”, który nie krył się ze słabością do swoich „królowych”. I jeszcze homofobia, czyli temat tabu Jamajki. Być gejem, to jakby wyrok śmierci, niemal dosłowny. A gdy „Śpiewak” odchodzi do domu Jah, autor wprowadza nam kolejny wątek, który warto uznać za kluczowy. Jamajczyk – imigrant i jego obraz. Od razu, po przeczytaniu książki, na myśl przychodzi obraz filmowy „Yardie”(„Jamajczyk”) i trudno nie doszukiwać się analogii, bowiem reżyser sięga po ten sam okres czasu.
Wracając do wątku Marleya, czyli „Śpiewaka”, w powieści Jamesa znajdujemy nie tylko wartki narracyjnie motyw zamachu na ikonę kultury jamajskiej, ale także osnowę związaną z inwigilacją Boba przez CIA, jego rzekome związki ze światem przestępczym poprzez znajomości ze znanymi donami, zaangażowanie społeczne oraz historie miłosne. Wydaje się, że osoby obeznane z biografią Marleya są w stanie poradzić sobie z zabiegami autora i odczytają intencje fabularne. Stąd łatwiej czyta się tę książkę posiadając jakiś zasób wiedzy na temat  zarówno „Śpiewaka”, jak i samej Jamajki. A w tle pulsuje reggae, z przyjemnością wpadłem w spis albumów i utworów przewijających się przez powieść. Zestawienie dobrej, choć mocno zwulgaryzowanej literatury, z muzycznymi wibracjami, to doskonała terapia w czasach zarazy.

I&Igor

 

DODAJ KOMENTARZ