Medialny zamęt na temat islamu nasilił się oczywiście po 11 września 2001. O tej dacie rozmawialiśmy niedawno z „niemieckim wojownikiem” – Uwe Bantonem. Dziś moim rozmówcą jest Omar „Mekka” Al – Joumeli. „Muslim Reggae” – wydaje się być dla europejczyków bardzo egzotyczną sceną. Sam Mekka wątpi nawet w istnienie czegoś, co można by nazwać muzułmańską sceną reggae. Jednak coraz częściej wykonawcy, przyznający się do życia według nauk Proroka Muhammada sięgają po reggae. Wystarczy wspomnieć dziewczyny z Poetic Pilgrimage, związane bardziej z hip-hopem coraz odważniej sięgające do trójkolorowych brzmień, czy Faianatur’a – który swoje reggae pojmuje nieco szerzej – zahaczając o alternatywne brzmienia arabskiego rocka.
Omar Al – Joumeni nie jest więc samotną wyspą – wyznawcą Allaha – wśród rasta. Od lat związany ze sceną reggae w Szwecji. Tu bowiem ostatecznie osiedliła się jego rodzina i to w Uppsali dorastał. Urodził się w Arabii Saudyjskiej, gdzie rodzice artysty uciekli z Iraku. Do piątego roku życia wychowywał się w Libii, potem była już Szwecja. Od dziecka Omar zdradzał zdolności i zamiłowanie muzyczne. Zaczynał w szkole Koranicznej – gdzie uchodził za najlepszego recytatora Koranu.
Pierwsze nagranie reggae jakiego słuchał to było „One Blood” Juniora Reid’a. Tak zaczęła się jego miłość do reggae. Kiedy na jego drodze stanął Danny Dred rozpoczął się kolejny etap w życiu Omara. Danny jako osoba wpływowa w świecie reggae wprowadzał młodego śpiewaka w środowisko. Dzięki swemu mentorowi poznał starą gwardię szwedzkich rasta, między innymi Trinity Sound i Swing – A – Ling. Już jako 14-latek próbował sił w DJ-ce. Na scenie reggae Mekka zaczynał w szwedzkiej grupie Runnings Cool, jako drugi wokal, potem w Natural Way również wokal… Przyszedł jednak czas kiedy zdecydował, że może już sam przekazać ludziom to, co dla niego ważne. „Chciej dla innych tego samego, co chciałbyś dla siebie”” – to słowa Proroka, które stały się dla Mekki mottem.
Praktycznie przez pięć lat od 2000 do 2005 roku zamknął się w studiu pracując nad własnym brzmieniem – udało mu się już w pierwszych nagraniach dla wytwórni One Music Group Harmony znaleźć własny środek. Muzycznie Mekka balansuje na granicy reggae’owego mainstreamu i roots, nie boi się jednak rejonów hip-hopowych tworząc wypadkową bardzo lekką muzycznie – jednak daleką od źle pojętej komercji. Harmoniczna lekkość i swoboda śpiewu – budzi skojarzenia z Cocoa Tea. Teksty dalekie od symboliki rasta, jednak zakorzenione w tym co istotne dla Mekki wypełnia: walka ze stereotypem, wdzięczność wobec stwórcy i wewnętrzny Dzihad – czyli walka z własnymi słabościami. Pragnienie pokoju dla świata, silne, choć często mniej idealistyczne niż w większości tekstów roots reggae.
Tymek „RasTi” Mikołajczyk
fot. Archiwum
Jesteś muzułmaninem. Jak bardzo determinuje to ciebie jako artystę?
Muzułmanin – to moja tożsamość. Islam to sposób życia, to pewien moralny kręgosłup w moim życiu. Oczywiście, moja religia, jako taka determinuje wiele w moim życiu, musi więc mieć też wpływ na moje postawy jako artysty. Jednak Islam na moją muzykę ma wpływ tylko pośrednio poprzez to jak wiara i życie w zgodzie z nauką Koranu mnie kształtuje. Muzyka nie jest moją religią. Muzyka też nie jest własnością żadnej religii. Wspomnienie Islamu w tekstach stosuję raczej w kontekście tęsknoty i pewnego smutku zachodnich muzułmanów. Jest podobne do śpiewania o swoim kraju w piosenkach.
Jak poznałeś reggae? Dlaczego właśnie to jest twoja droga?
Tak jakoś się to stało, niemal samoczynnie. Tak jakbym dostał reggae w prezencie i zostało ze mną. Trochę jakbym dorastał z nim w sercu. Trudno powiedzieć, jak zaczęła się moja miłość do reggae, mam wrażenie, że była po prostu we mnie. Oczywiście, prawdą jest, że kasety z reggae, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, podarował mi już w Szwecji nauczyciel śpiewu. Pierwszy utwór, który mnie oczarował to „One Blood” Juniora Reida. Potem na pewno ugruntował mnie na drodze reggae Dany Dread i kontakt ze starymi załogami szwedzkiego reggae.
Dla rastafarian ważne są symbole. Czym jest dla ciebie dzisiejszy Babilon?
Nie zastanawiam się nad symbolami i ich znaczeniem. Nie interesują mnie. Symbole nie mogą ani tworzyć, ani niszczyć ludzkiego ducha. Duchowość wyznacza moja osobista postawa wobec tajemnicy Boga, jest to jednak rzeczywistość a nie symbolika. Jedyny prawdziwy Bóg dał człowiekowi wolną wolę. To my możemy zdecydować czy chcemy gnębić i poniżać innych nakładać na nich niewolę jak Babilon, czy chcemy żyć w harmonii z bliźnimi. Nie wyznaczają tego żadne symbole.
Reggae jest muzyką miłości, ale po 11 września ludzie zachodu mylą Islam z terroryzmem. Jak to odbierasz w Szwecji?
Nie mam powodów by narzekać. Poza incydentami w mediach nie spotyka mnie atak ze strony Szwedów. Od dawna fałszywi prorocy, media, telewizja kłamią na temat Boga i w imię Boga. Jednak ich przekaz, ich obraz Boga, a prawdziwy Bóg – to dwie różne sprawy. Poza tym jak mam powiedzieć Bóg po arabsku? Czy nie wiadomo, że Bóg po arabsku to po prostu Allach?
Czy można mówić o muzułmańskiej scenie reggae?
Jest kilku wykonawców, to prawda, ale wydaje mi się, że trudno mówić o scenie muzułmańskiego reggae. Zresztą nie wiem czy istnieje potrzeba takiego definiowania. Dzieli nas religia i to chyba też tylko pozornie. Muzyka może łączyć.
Rastafarianizm wywodzi się z tych samych korzeni kulturowo religijnych co Islam. Czy to ma dla ciebie znaczenie?
Reggae to nie tylko rasta. Myślę, że skoro wierzymy, że Bóg jest jeden – to nie ma problemu. Jest jeden Bóg, dla mnie to jest Allach, ale objawia się w różny sposób. Niektórzy decydują się oddawać mu cześć jak rasta, inni jako Muzułmanie. Jeśli jest w nas miłość do niego i do ludzi, to mamy ważny wspólny mianownik.
Świat demonizuje Dżihad. Mówi się wiele o wojnie z niewiernymi, natomiast pomija się ten ważniejszy Dżihad – walkę wewnętrzną ze złem w sobie. Jak pojmujesz Dżihad?
To co potocznie rozumiane jest jako Dżihad – faktycznie nie jest nim wcale. Dżihad jako jeden z obowiązków muzułmanina dotyczy walki ze złem, na rzecz pokoju na świecie. To jest też walka z własnymi słabościami i grzechem, bo nie można zaczynać tej walki o świat, inaczej jak od siebie. Dziś muzułmanin powinien raczej ostrzegać przed złem, zachęcać ludzi do pokuty i pracy nad sobą i na rzecz lepszego społeczeństwa…Ważna jest też wrażliwość na krzywdę innych.
Którą z nauk proroka Muhammada najczęściej wkładasz w swoje teksty?
Prorok Muhammad (pokój z Nim) powiedział: „Chciej dla innych tego samego, czego chcesz dla siebie”. To chyba moja myśl przewodnia, to ułatwia życie pomiędzy ludźmi. Gdybyśmy potrafili tak postępować, jak chcemy by ludzie postępowali wobec nas świat byłby o wiele piękniejszy, wolny od polityki i wojen.
Najbliższe plany?
Gram na ważnym dla mnie festiwalu, Uppsala Reggae Festival. Nowy album w październiku – Insha Allah (jeżeli taka jest wola Boga dop. red.). W przyszłym roku latem planuję odwiedzić także Polskę razem z House of Riddim.
Wywiad ukazał się w magazynie Free Colours nr 17.