Mellow Mood to jeden z tych zespołów, który już po pierwszym występie zawładną sercami polskiej publiczności. Ilekroć pojawiają się na koncertach w naszym kraju witani są z iście polską gościnnością. Niedawno wydali nową płytę pt. “Large”, którą chcieliby dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, by pobudzić ich świadomość i pokazać, że poza wypasionymi gadżetami i szybkimi samochodami, są na tym świecie rzeczy cenniejsze. Założyciele grupy, bliźniacy Jacopo i Lorenzo Garzia, opowiedzieli nam o tym dlaczego przykre doświadczenia są potrzebne, o pisaniu tekstów w patois, a także o relacji z Paolo Baldinim. Zespół pojawi się na tegorocznej edycji Regałowiska w Bielawie.
Przede wszystkim gratulacje z okazji wydania nowego albumu!
Jacopo: Dziękuję bardzo (mówione przepiękną polszczyzną).
„Large” to mocny tytuł. Zdecydowaliście się na niego, żeby w pewien sposób uhonorować Wasz ulubiony singiel z tego krążka, czy to raczej zapowiedź przesłania zawartego na albumie?
Lorenzo: Chcieliśmy mieć tytuł odnoszący się jakoś do kawałka „Large”, który doskonale reprezentuje brzmienie całego albumu. Ale także bardzo chcieliśmy mieć krótki tytuł. Słowo „large” jest króciutkie, ale wyraża koncept czegoś wielkiego. Dlatego to trochę przewrotne, bo to krótkie słowo opisujące coś zupełnie przeciwnego. W pewien sposób chcieliśmy tego przeciwieństwa, tej wielkości właśnie. „Large” odnosi się także do naszych intencji związanych z tym krążkiem: żeby być wielkim, żeby sięgać po tą wielkość.
Na tej płycie sporo mówicie o wyzwoleniu się spod czaru konsumpcjonizmu, zerwaniu z pogonią za pieniądzem, czy materialnymi dobrami. Czy podczas tworzenia tego krążka, podczas pisania tekstów, nie pojawiła się obawa, że zrozumienie i utożsamienie się z tym przekazem może być trudne dla naszego pokolenia? Pokolenia, dla którego liczą się jednak markowe ciuchy i wypasione gadżety.
Jacopo: Wierzymy, że jeśli ludziom mówi się cały czas to samo i w końcu usłyszą głos, mówiący coś zupełnie innego, część z nich pomyśli: „Chwileczkę, dajcie mi się nad tym zastanowić. Może to co mi powtarzano przez te lata, wcale nie było prawdziwe?”. Oczywiście, większość zawsze będzie podążała w określonym kierunku, ale wierzymy, że to kwestia czasu. Nowe pokolenia nie będą nowymi pokoleniami już zawsze. W końcu dorosną. A wtedy doświadczą życia i stawią czoła prawdzie. Nie każdy z nich będzie miał drogi samochód, czy będzie super bogaty, czy cokolwiek innego, co im wpajano. Zatem to nie jest dla nich trudne. Wyobraź sobie, że słuchasz cały dzień radia i zaczynasz być już zmęczony tym, co non stop pojawia się na antenie. Pewnego dnia zmieniasz program. A tam są inne piosenki, które mogą Ci się spodobać. Możesz pomyśleć sobie: „Momencik, tam jest coś więcej, niż to do czego jestem przyzwyczajony. Istnieje coś innego.” Mamy nadzieję, że w ten sposób pobudzimy czyjąś świadomość.
Kiedy czytałam recenzje „Large”, natrafiłam na ciekawe podsumowanie tego materiału: „ (…) to kolekcja kawałków pełnych świadomości i chociaż dotykają poważnych tematów, zawsze przebija się przez nie pozytywność.” Ten opis doskonale pasuje nie tylko do najnowszego albumu, ale generalnie do Waszego zespołu. W swojej twórczości nigdy nie obawialiście się tematów trudnych, ale jednak znajdywaliście miejsce na humor i beztroską zabawę.
Jacopo: Przede wszystkim, wydaje mi się, że muzyka powinna dotykać poważnych kwestii, mówić o ważnych sprawach. To są nie tylko rzeczy poważne, ale to są rzeczy prawdziwe. Te, które dzieją się dookoła, a nie wytwory naszej wyobraźni. Nawet jeśli obecnie większość artystów, czy dziennikarzy, nie chce poznać sedna spraw, nie chcą mówić o prawdziwych wydarzeniach, ktoś musi to robić. Najlepszym sposobem na dotykanie takich kwestii jest pozytywny sposób myślenia. Bardzo łatwo jest popaść w negatywne nastawienie. Wydaje mi się, że nawet jeśli zdarza się wiele złych i przykrych rzeczy, to i tak w pewien sposób to wszystko funkcjonuje właściwie. Osobiście nie rozdzielam rzeczywistości na to co „dobre” i „złe”. To są po prostu części tworzące całość. Nawet jeśli wydarzy się coś złego, to dzieje się tak z jakiegoś powodu. Ponieważ, jeśli nigdy nie dotkniesz dna, nie będziesz mógł się od niego odbić i powstać. Według mnie wszystko ma znaczenie. I najlepszym sposobem na życie jest pozytywne myślenie. I to wcale nie oznacza, że budzisz się rano, jesteś szczęśliwy i nie przejmujesz się niczym. To oznacza, że budzisz się rano i przypominasz sobie, że życie jest piękne takim, jakim jest. Że jesteśmy szczęściarzami będąc na tej planecie i mogąc obserwować taką rzeczywistość. Nawet jeśli doświadczamy smutnych przeżyć, musimy być twardzi i pamiętać, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jedynym problemem jest to, że nasze społeczeństwo nie pomaga Ci zrozumieć sensu życia. Nasz system tego nie wyjaśnia. Właśnie dlatego młodzi ludzie są zagubieni. Nasze i młodsze pokolenia nie dostały odpowiednich wytycznych. Dlaczego? Bo nasze społeczeństwo nie tłumaczy Ci istoty bycia tutaj, na tym świecie. Jednak jeśli się w ten sens zagłębisz, zrozumiesz, że wszystko w życiu ma swój cel, a Twoja rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona niż początkowo myślałeś. I zrozumienie tego, umożliwi Ci uzyskanie pozytywnego nastawienia.Zagubienie, czy wręcz brak zdolności rozmawiania o uczuciach także zostało poruszone w jednym z Waszych tekstów. Zastanawia mnie, czy „Call back the love” doczeka się pełnej wersji? Takiej trwającej powiedzmy… 3:30’.
Jacopo: To miała być piosenka o pełnej długości. Nie mogliśmy jednak napisać drugiej zwrotki, więc daliśmy ją jako intro. Nie wiem, czy coś z tym zrobimy. Póki co jestem zadowolony, że mamy takie intro.
Lorenzo: Pełna piosenka to po prostu kawałek muzyki. Może trwać 6 minut, a może trwać 60 sekund. Jesteśmy przyzwyczajeni do słuchania piosenek, które mają określoną strukturę: refren – zwrotka – refren – zwrotka itd. , które trwają 3 minuty i 30 sekund. Czy to ma jednak jakiś związek z muzyką? Kiedy tworzysz muzykę, to zwyczajnie tworzysz muzykę. Jeśli ma być puszczona na antenie, wtedy tworzysz piosenkę, ten cały materiał… rozumiesz o co mi chodzi? Jeśli muzyka wychodzi właśnie taka, jest perfekcyjna jaka jest. Pytania o to, dlaczego nie wydłużyliśmy tej piosenki, wynikają z tego, że ludziom się zwyczajnie podoba. I to dobrze. To znaczy, że jest doskonała taka jaka jest, że chcieliby, by była dłuższa.
Jacopo: A teraz puszczają ją po dwa razy (śmiech).
Lorenzo: To co chciałem powiedzieć, to że te wszystkie zasady: jak długa powinna być piosenka i bla bla bla, czy refren wchodzi trzy razy i inne takie. To wszystko niewiele ma wspólnego z muzyką. To wymogi, by sprzedać piosenkę, by grać ją w radiach. Muzyka to muzyka. Możesz napisać piosenkę bez refrenu i to nadal będzie kawałek muzyki.
Nie mogę nie zapytać o jeden z moich ulubionych utworów – „Mrs Mary”. Lorenzo, inspiracją do niego byli właściciele mieszkań, które wynajmowałeś. Powiedz mi, czy Twoja obecna landlady słyszała ten kawałek?
Lorenzo: Właścicielka mieszkania, które obecnie wynajmuję ma na imię Maria, ale nie mówię o niej, bo jest wspaniała. Gdyby było inaczej, dawno już bym się wyprowadził. Nie wydaje mi się, że słyszała tę piosenkę. Raczej nie. Nie rozmawiamy ze sobą codziennie. Rozmawiamy raz na miesiąc. Dlatego też nie sądzę, żeby słyszała ten kawałek, a nawet jeśli, to nie wydaje mi się, żeby tak naprawdę zrozumiała słowa. W każdym razie piosenka nie jest o niej, bo jest naprawdę miła. Odnoszę się raczej do wszystkich poprzednich. Mrs Marry to wymyślona postać. Jest wiele takich Marry. Jestem pewien, że Ty też spotkałaś kogoś takiego jak ona.
Właściwie to najgorszą spotkałam wynajmując mieszkanie we Włoszech! (śmiech)
Lorenzo: Otóż to! Tak naprawdę to jest zabawna piosenka. Nie powinna być odbierana zbyt poważnie. Chociaż z drugiej strony… czasami zmagasz się z tym, że ludzie oceniają Cię przez pryzmat tego jak wyglądasz. Albo tego że jesteś muzykiem. A potem okazujesz się najlepszym wynajmującym, jakiego mieli w swoim mieszkaniu. Z tym się zmagałem. Z ludźmi, którzy oceniali mnie ze względu na wygląd. A kiedy okazuje się, że płacisz czynsz, utrzymujesz porządek i nie hałasujesz za bardzo – generalnie jesteś przeciwieństwem ich wyobrażeń, są zdziwieni. Jednak nie jest to piosenka, którą należy odbierać dosłownie.
Podczas pracy nad tekstami w patois pomagał Wam Solo Banton. Dlaczego akurat on? I dlaczego czuliście, że w ogóle taka pomoc jest Wam potrzebna?
Lorenzo: Właściwie to dwóch wokalistów francuskiej grupy Dub Inc, zasugerowało żeby popracować z Solo Bantonem. Rozmawialiśmy o tym, że chcielibyśmy by ktoś sprawdził nasze teksty, jak będziemy je nagrywać w studiu. I oni powiedzieli: „My tak zrobiliśmy z Solo Bantonem. Sprowadziliśmy go tutaj i spędziliśmy z nim trochę czasu. Jest świetnym facetem!” Znaliśmy Solo Bantona jako artystę, więc postanowiliśmy, że też spróbujemy. To było wspaniałe! On jest naprawdę skromnym człowiekiem. Jest bardzo kreatywny, jest liryczną maszyną i niesamowitym towarzyszem. To było bardzo dobre doświadczenie i zdecydowanie się powtórzy. Potrzebowaliśmy tego, bo to nie jest nasz język ojczysty. Chcieliśmy mieć pewność, że wszystko jest poprawne, że zostało powiedziane w możliwie najlepszy sposób. Kiedy chcesz wyrazić jakąś opinię, używasz najlepszego określenia, jakie jesteś w stanie wymyślić. To jest dla nas ważne, żeby móc napisać dobry tekst piosenki. Solo Banton nie tylko dopracował patois, bo pochodzi z St Kitts – małej karaibskiej wysepki, położonej niedaleko Jamajki, ale dorastał w Anglii, więc był wystawiony na wpływy brytyjskiej muzyki. Może zatem dać cenne wskazówki zarówno jeśli chodzi o patois, jak i język angielski, jeśli piosenka musi być zaśpiewana w większej części po angielsku. Jeżeli chcesz stworzyć możliwie najlepszą muzykę, musisz coś takiego zrobić.
Chciałabym także zapytać o Waszą przyjaźń / twórczą relację z Paolo Baldinim. Znacie się i współpracujecie ze sobą od wielu lat. Czy w tej współpracy jest jeszcze miejsce na niespodzianki? Czy nadal możecie się czegoś od siebie nawzajem nauczyć?
Jacopo: Jak wspomniałaś, znamy się od… nie wiem… 15 lat? Tak, około 15 lat. Pracujemy razem od naszego pierwszego albumu, który ukazał się w 2009 roku, więc to jest całkiem sporo. To bardzo miłe pytanie. Nikt jeszcze nie pytał o to, czy potrafimy się nawzajem czymś zaskoczyć. (śmiech) Nie wiem. Uwielbiamy ze sobą pracować. Paolo jest także inżynierem dźwięku podczas naszych tras koncertowych. Przebywamy ze sobą i podczas tras, i w studiu, i generalnie bardzo dużo. Znamy się, więc on wie jak my pracujemy i co robimy, i jak wygląda nasza kreatywność. I vice versa. Jest bardzo kreatywny, zarówno jako producent i jako dub master. My – jako zespół – też jesteśmy bardzo kreatywni. Ale czy potrafimy siebie zaskakiwać? Nie wiem. (śmiech) Na pewno uczymy się od siebie. Dlaczego? Bo wspólnie uczyliśmy się z jamajskiej muzyki. Razem pojechaliśmy na Jamajkę, nakręciliśmy dokument o powstaniu drugiego albumu DubFiles. Tak więc uczymy się wspólnie
z jamajskiej muzyki i od siebie nawzajem, codziennie. Jednak jeśli miałbym przytoczyć jakiś przykład – nie jestem w stanie. (śmiech)
A czy są jakieś twórcze zgrzyty pomiędzy Wami? Czy jednak widzicie i czujecie muzykę w taki sam sposób?
Jacopo: Nie sądzę, żebyśmy czuli muzykę tak samo. Nie wydaje mi się żebyśmy nawet ja i mój brat, czy nasz basista czuli muzykę w ten sam sposób. Paolo jest skoncentrowany na muzyce dub, na swojej konsolecie i produkcji. Ja jestem bardziej nastawiony na chwyceniu gitary i napisaniu piosenki. To jest inna metoda, inny rodzaj kreatywności. Paolo nie pisze piosenek, ale za to my nie robimy ich dubowych wersji.
Lorenzo: To co sprawia, że nasza ekipa tak dobrze funkcjonuje, to fakt, że się dopełniamy. Każdy ma odmienną wrażliwość na muzykę i odczuwa ją we własny sposób. Czasem może pojawić się dyskusja, co jest mile widziane, ale ostatecznie znajdujemy wspólne rozwiązanie. Ważne jest to, że wszyscy wnosimy swój unikalny wkład, by efekt końcowy był jak najlepszy.
Zbliża się lato, a wraz z nim liczne festiwale, na których nie zabraknie także Mellow Mood. Powiedzcie mi zatem, co według Was składa się na festiwal idealny?
Lorenzo: Powiedziałbym: olbrzymi tłum. A przynajmniej rozgrzany tłum.
Jacopo: Rzecz w tym, że artyści i publiczność mają czasem odmienne postrzeganie festiwalu. Na przykład ludzie są skupieni na czymś innym, a artyści są skupieni na rzeczach typu czas, czy sytuacja techniczna. Nie wiem jaki powinien być idealny festiwal, ale wiem jaki nim nie jest. Jest wiele takich, które nie są zbyt dobrze zorganizowane. Tak już jest w muzyce reggae. Masz kilka dużych i naprawdę dobrze zorganizowanych festiwali. Jest jednak sporo „pretendujących do miana festiwalu”. Ostatecznie liczy się tylko wymiana energii z publicznością. Nawet jeśli sytuacja nie jest właściwa, występ może być dobry. Najważniejszy jest koncert i to co płynie ze sceny.
Jestem przekonana, że żadnych nieprzyjemnych doświadczeń nie będzie podczas Regałowsko Bielawa Reggae Festiwalu. Cieszycie się na powrót do Polski i kolejne spotkanie z polską publicznością?
Lorenzo: Oczywiście!
Jacopo: To już dwa, czy trzy lata kiedy nas nie było? Polska była pierwszym krajem, do którego przyjechaliśmy ze swoją muzyką. No, może Rototom był pierwszym zagranicznym koncertem, ale Polska była zaraz po nim.
Lorenzo: Może to nie był pierwszy kraj, ale jeden z pierwszych.
Jacopo: To był szok dla nas.
Lorenzo: To był pierwszy raz kiedy mieliśmy zagraniczną agencję, która się w pełni nami zajęła. Zatem mamy dobre wspomnienia i mamy dobre relacje z ludźmi w Polsce. Wspaniale będzie wrócić.
Jakieś wskazówki, czego możemy się spodziewać po tym koncercie?
Lorenzo: Możecie spodziewać się wielu nowych piosenek (śmiech). I dużo tańca. I przepędzenia tym tańcem wszystkich problemów.
Jacopo: Jeśli byliście na wcześniejszym koncercie albo na kilku poprzednich, możecie spodziewać się, że ten będzie jeszcze lepszy.
Poprzeczka została podniesiona naprawdę wysoko! (śmiech) Spodziewam się zatem, że ten koncert będzie large.
Lorenzo: Zdecydowanie będzie LARGE!
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Bielawie.
Z zespołem rozmawiała Ola Krajewska.
Płyty Mellow Mood można kupić tu: