Pablopavo i Ludziki
„10 piosenek”
(Karrot Kommando, 2011)
Sam nie wiem, jak potraktować ten album i do pisania o nim pochodziłem kilkakrotnie. Stołeczną załogę ucieszy na pewno, że bardzo trudno go sklasyfikować, a przecież muzyk najbardziej zżyma się na jakieś próby szufladkowania.
Mamy niewątpliwie do czynienia z dalszą częścią opowieści Pablopavo – o przegranych ludziach, którzy szukali bezskutecznie szczęścia oraz raczej mrocznych wydarzeniach z życia Warszawy. Obrazy klejone są sprawnie i zaśpiewane sceny potrafimy sobie bez trudu wyobrazić.
Trudno jednak oczekiwać czegoś innego – wokalista Vavamuffin znajduje się w ścisłej czołówce krajowych tekściarzy i słowem posługuje się niezwykle sprawnie. Sam nastrój piosenek jest czarny i pesymistyczny, więc trudno dziwić się, że takie też słychać dźwięki. Przytłaczające i ponure jest „Złoto”, mimo pięknie zaśpiewanego przez Marikę refrenu.
Mroczne i szumiące niczym jesienne liście jest „Iście iście”. Ożywienie rytmiczne, choć słowa wciąż raczej posępne, następuje w „Oddajcie kino Moskwa” oraz „Dajcie mi spokój” i „Indziej”. W utworze tytułowym Pablopavo rozprawia się ze złymi zjawiskami na polskiej scenie muzycznej. Odnoszę wrażenie, że skojarzenia „12 groszami” Kazika nie będą obraźliwe.
Dawno też nie było w polskiej muzyce tak fajnego i bezpretensjonalnego tekstu jak „Aneta ucieka”. Więc jeśli ktoś z was oglądał film „Sin city” powinien zgodzić się ze mną, że większość kompozycji znakomicie pasowałaby do ilustracji scen z tego obrazu.
Jarek Hejenkowski
Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 17.