Spragga Benz „Shotta Culture” (BoomTunes, 2010)
To musi być absolutny top wśród albumów 2010 roku i być może moment przełomowy w kręcącym się w kółko dancehallu. W dodatku premierze płyty towarzyszy niespotykana do tej pory medialna otoczka: zapowiedziano 11 (!) teledysków, film dokumentalny, stworzono specjalną stronę internetową a ocenzurowaną wersję „Shotta Culture” można ściągnąć z sieci za darmo.
Spragga pracował nad nią podobno 10 lat i to słychać, bo oprócz tego, że jest dopracowana pod każdym kątem, to łapią się na nią różne nurty, trendy i rozwiązania obecne w reggae mniej więcej od końca milenium. Paradoksalnie to doskonale znane, sprawdzone, a przede wszystkim zbliżone do roots rzeczy stanowią o sile i świeżym brzmieniu tej płyty.
Sam Spragga mówi o tym, że w jego twórczości znalazło się więcej miejsca dla duchowości (być może stąd ten fortepian na okładce). Jednym z pierwszych utworów z płyty, które pojawiły się w obiegu był „Red Dot Special (Rhatata)”, gdzie głosu udzielił między innymi sam Shabba Ranks, zapowiadając nokaut. I rzeczywiście „Shotta Culture” z każdym przesłuchaniem rozkłada na łopatki. Świetny jest imprezowy numer „This Is The Way”, a z tych bardziej uduchowionych „No Way No How” z Marcią Griffiths i „More Life” z plejadą gwiazd w gościnnych zwrotkach. A digitalowy rytm w „Duppy Nuh Frighten Vampire” to już słodkawa perwersja. Panie i panowie, król dancehallu powrócił!
Łukasz Rybak
Recenzja ukazała się w magazynie Free Colours nr 15.